niedziela, 24 lipca 2011

Co grozi komentatorom za spartaczoną relację?

W Eurosporcie2 superpuchar Niemiec w piłce nożnej. Schalke–Borussia Dortmund 0:0 (w rzutach karnych 4:3). Komentowali: Tomasz Hajto i Mateusz Borek.
Spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie: Jaki byłby przebieg tego meczu, gdyby obie drużyny tak grały, jak ta dwójka komentowała?
Składnych, przemyślanych zagrań: ilość śladowa – bezproduktywnych popisów solowych: zatrzęsienie. Chaotyczność i przypadkowość zdominowałyby  cały ten mecz. Z widowni takie kalekie poczynania obu zespołów kwitowane byłyby przeciągłymi gwizdami. Pod adresem trenerów i zawodników „poleciałyby” obelgi i pogróżki. Nazajutrz niemiecka prasa schlastałaby takie widowisko dokumentnie.
Komentatorom to nie grozi. Środowiskowa lojalność wymusza milczenie. Ale minimalną – bo wirtualną – karę jednak ponieśli! W nocy bowiem dopadł mnie koszmar. Śniło mi się, że rozstrzygające o zwycięstwie rzuty karne wykonywano nie piłkami tylko… Hajtą i Borkiem! Zwinięci w kłębek próbowali amortyzować bolesne skutki aplikowanych im „technik nożnych”. Piłką-Hajto strzelali „bez pudła” piłkarze Schalke. Dlatego pan Tomasz uniknął dodatkowych razów, 4. razy gładko lądując „w sieci”. Gorzej z Borkiem, bo nim gracze Borusii jedenastki wykonywali 5 razy(!). W dodatku, skutecznie interweniując, dwukrotnie jeszcze obił go bramkarz. Obudziłem się lekko przerażony: to prawda, komentarz spieprzyli dokumentnie, ale przecież podobnej kary nikomu na jawie nie życzę.
Ale już nazajutrz z tej sennej mary zadowolony do końca nie byłem; bo gdyby piłkarze Borussi strzelali celniej i przegrali w rzutach karnych np. 9:10 byłby to jednak wynik sprawiedliwszy!

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy