We Wprost (8–14.XI.2010) publikacja Michała Pola i Dariusza Wołowskiego pod ekscytującym tytułem Piłka pijana.
Cytuję pierwsze zdanie: W polskim futbolu zawsze piło się na potęgę. Pili przedwojenni idole i powojenne gwiazdy. Piły Orły Górskiego i Piechniczka. Jest tylko jedna różnica: kiedyś pili i grali, teraz zostało tylko picie.
Mocne wejście! Właściwie na tym można byłoby zakończyć – przecież już wszystko jest jasne. Ale Autorzy na łatwiznę nie poszli. Choć to zbyteczne postanowili jednak wstępną tezę udowodnić. Przypomniano więc znane już od dawna i całkiem świeże pijackie wyczyny popularnych polskich i zagranicznych piłkarzy, opisano dwie, trzy aferki-imprezki, wypowiedzi m.in. Wojciecha Kowalczyka i Zbigniewa Bońka.
Niepotrzebnie tylko na koniec przytoczono wypowiedź fizjologa, prof. Jana Chmury. Naukowiec ten przynudza, że alkohol futboliście szkodzi. Z tym, że temu z Premier League mniej bo on ma większy potencjał – w jednostkach 100:20 (jak tamten wypije 100 g to mu spadnie do 90 jedn., a naszemu to aż o połowę czyli do 10). Panie profesorze: połowę zgubi jak golnie taki naparstek? Musiała tam być badana jakaś ciapa (patrz niżej). Bardzo to niewiarygodne.
Dalej czytamy, że organizm obcego jest lepszy w maksymalnym poborze tlenu, dlatego np. szybciej on trzeźwieje. Może i tak, z tym, że naszemu nie musi akurat zależeć na czasie. Ale już z tym poborem tlenu to szanowny Profesor zaprzecza sam sobie. Akapit wyżej mówi, że rodzimy zawodnik ma mniejszy potencjał; jeśli tak, to np. w czasie meczu bardziej się on męczy. Czyli częściej i szybciej oddycha – siłą rzeczy musi pobierać zatem więcej tlenu, a nie mniej. Trzeba, panie Janie, uważać co się mówi.
Prof. Jan sugeruje wreszcie, że zamiejscowy, w przeciwieństwie do swojaka, posiada umiejętność picia, bo nie spożywa w przeddzień. To jest nielogiczne – przeciwnie akurat nasz jest tu lepszy – on może nawet w dniu meczu (w artykule są dowody – Pol, Okoński, kadra Polski przed meczem ze Słowacją). Reasumując: przytoczona wypowiedź prof. Jana Chmury razi populistycznym moralizatorstwem, jest pełna sprzeczności i stanowi wyraźny dysonans w stosunku do reszty tekstu.
Za najciekawszy fragment tej publikacji uważam natomiast odkrywczą, na miarę epoki, wypowiedź Wojciecha Kowalczyka. Zacytujmy tę perełkę:
Dobry piłkarz pije. A to dlatego, że się nie boi, że jest pewny siebie, pewny swoich umiejętności. Ci, którzy nie piją – albo mówią, że nie piją – to zazwyczaj zwykłe ciapy, które nic nie potrafią. Im lepszy klub tym piłkarze więcej piją. Kto był najlepszym piłkarzem w historii? Maradona, który pił i ćpał.
W.K. co tydzień bierze udział w programie Polsat Sport Café Futbol. Tam, poza problemami polskiej piłki, prowadzący Mateusz Borek zachęca do udziału w konkursach, gdzie można wygrać rozmaite piłkarskie gadżety (koszulki, bramkarskie rękawice, szaliki) – atrakcyjne zwłaszcza dla młodych telewidzów. Ci młodzi zapewne nie czytają Wprost i wiekopomne wersy pana Kowalczyka mogą do nich nie dotrzeć. Proponuję więc jeden z następnych programów poświęcić rozwinięciu i pogłębieniu tej przenikliwej konstatacji –W.K. mógłby wystąpić jako prelegent. Przy niedużej, estetycznej tablicy miałby wtedy możliwość nauczyć i pouczyć młodych adeptów futbolu, jak i ile należy pić alkoholu, by nie zostać w przyszłości wystraszoną, lękliwą, niepewną swoich umiejętności piłkarską ciapą. Wykresy, ilości zalecanych porcji w zależności od wieku, wzrostu, ilość promili optymalna dla danego rocznika, zdjęcia wybranych, estetycznych „szkopków” (proponuję te o większej podstawce, aby nie doszło do nieszczęścia – połknięcia naczynia razem z zawartością), spożycie „z gwinta” ilustrowane wizualizacją prelegenta (umiejętność przydatna zwłaszcza przy wlewie dyskrecjonalnym), informację o najzdrowszych dla młodego sportowca dopalaczach, itp. Program zaś zwieńczałoby wypisane na gustownym landszafcie, przesłanie skierowane do futbolowego narybku: Trzeźwy – Maradoną nie zostaniesz!
W publikacji Wprost wspomniano również o kłopotach trenera reprezentacji piłkarskiej Franciszka Smudy. Wyjdźmy tu poza artykuł. Selekcjoner zapowiedział, że picie alkoholu w czasie zgrupowań jego kadry, będzie karane usunięciem spożywającego. Oj, lekkomyślna to była obietnica.
Najpierw upiło się 10-ciu. Trener chciał sprawę zatuszować, więc tylko zawiadomił o incydencie trenerów klubowych piłkarzy. Ale się wydało. Więc pan Franciszek uruchomił karomierz – ale wyrzucił tylko Pieszkę i Iwańskiego. A co z tymi ośmioma pytał wczoraj przytomnie (bo w studio Café Futbol) wspomniany tu już Wojciech Kowalczyk? Potem znowu kłopot – zapili kapitan i renomowany bramkarz (Żewłakow i Boruc*). Już ich w kadrze nie ma. Przy okazji incydentu Smuda ujawnił mediom, że nie został zrobiony miękkim ch…. Ważne przypomnienie, choć nikt nigdy nie kwestionował jakości potencji szanownego Rodzica. Niewykluczone natomiast, że Tatuś krzątał się krótko i w pośpiechu, bo góry wyraźnie nie dopracował.
Tak czy inaczej bilans p. Smudy nie jest wesoły. Najpierw kapowanie winowajców (u znanego abstynenta, śmiertelnego wroga piwa zwłaszcza, to specjalnie nie dziwi); jak się wydało – niekonsekwencja: zamiast 10 usuwa 2, po czym sugeruje, że ich przywróci, tylko nie wie kiedy. Potem musi znowu wyrzucić, tym razem znaczącą dwójkę graczy, a za kilka dni dopuszcza możliwość ich powrotu. I tak od ściany do ściany rzuca nim ten problem pijany.
I jeszcze wywiad selekcjonera dla Polska The Times o zbliżającym się meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej (m.in. Drogba, Ebué, bracia Touré)? Na sugestię, że przeciwnik trudny, a nie wszyscy jego zawodnicy są w odpowiedniej formie p. Smuda odpowiada:
Ja nie płaczę i oni też nie mają prawa. Niech nas rywale podstawią pod ścianą, a my musimy pokazać, że mamy jaja…
Słusznie, jak się nie da inaczej trzeba spróbować kokieterii.
* W rewanżu nazwał selekcjonera Nikodemem Dyzmą. Selekcjoner równie elegancko odpowiedział w cytowanym wywiadzie, że się nie obraził, bo Dyzma był zdolniejszy od Boruca. Czekamy na ciąg dalszy dialogu!