piątek, 24 czerwca 2011

O szkodnikach, trutniach i tępym uporze

Właściciel piłkarskiej Polonii Warszawa Józef Wojciechowski znowu zapowiada zdobycie przez klub w nadchodzącym sezonie mistrzostwa Polski. W związku z tym, obok kilku transferów, narzucił piłkarzom zmianę regulaminu premiowania. Krótko mówiąc: 20% kontraktu zawodnika zostaje zamrożone. Za I miejsce i tytuł mistrza zmarzlina odmięka i pączkuje podwojeniem; za II miejsce zaległość wypłacona zostaje bez zmian, a za III  i niższe – przepada. Pierwszy zaprotestował czołowy napastnik Artur Sobiech i w niezgodzie trwał. Prezes nazwał jego stanowisko tępym uporem i zdegradował do rezerw; teraz najprawdopodobniej gracz odejdzie z klubu. Wkrótce potem Wojciechowski sprzedał najlepszego swojego zawodnika, reprezentanta Polski Adriana Mierzejewskiego do klubu z Turcji. Obserwujący tę konsolidację zespołu Eugeniusz Smolarek, kolejny znaczącym zawodnik ofensywny Polonii – po początkowej zgodzie – warunków Prezesa ostatecznie nie przyjął. Zostanie pewnie za karę przesunięty na zaplecze. Ciekawe jak zareagują inni zawodnicy. Bez tych trzech piłkarzy bowiem osiągnięcie zamierzonych celów sportowych i odzyskanie, w konsekwencji, zarekwirowanej forsy wydaje się wielce iluzoryczne; można spodziewać się więc dalszych protestów.
Zasadna wydaje się spekulacja: jaką rolę powinien pełnić w Polonii jej właściciel, żeby była ona mądrze zarządzana? Proponuję taką kreację: płacić kasę, nie wypowiadać się publicznie i w czasie meczu pozostawać wyłącznie na trybunach. Bo inaczej największym szkodnikiem klubu będzie jej właściciel, tkwiący od lat w tępym uporze ręcznego sterowania.
*
Tygiel zwany PZPN niezmiennie tętni i buzuje. Właśnie były piłkarz Grzegorz Mielcarski ujawnił, że prezes Lato zaproponował mu stanowisko dyrektora sportowego reprezentacji. Podstawową jego kompetencją miała być… obrona wizerunku związku przed mediami – najwyraźniej Lato chciał zrobić pana Grzegorza w parasola (ochronnego) PZPN i reprezentacji. Swoją drogą parasol podniesiony do rangi dyrektora to jest dopiero awans! Mielcarski jednak odmówił – i popełnił błąd. Nadawał się bowiem do tej roli idealnie: on tak umie mówić po polsku jak Lato zarządzać PZPN-em. Była zatem szansa na kolejne kompromitacje, przybliżające zgon tej żałosnej organizacji. Niestety, Mielcarski przedłożył własne ambicje nad obywatelską powinność wobec środowiska.
O sprawę indagowano jeszcze rzecznika prasowego związku panią Agnieszkę Olejkowska. Ta – ze zrozumiałą irytacją – odpowiedziała, że nie ma zielonego pojęcia o czym obaj panowie rozmawiali. Abominacji Pani Rzecznik nie ma co się dziwić: taka propozycja Prezesa to wobec niej oczywiste wotum nieufności. Kolejna erupcja surówki ze wspomnianego pieca spodziewana wkrótce.
*
Teraz o TVP Sport. Skończył się niedawno turniej Rolanda Garrosa w Paryżu, relacjonowany przez Eurosport, obecnie w Londynie trwa Wimbledon (relacje w Polsat Sport Extra – szczątkowe, bo wydaje się, że kontrakt pozwala stacji pokazywać tylko mecze na korcie centralnym). W obu turniejach od kilka lat dość licznie uczestniczą Polacy. Publicznej TVP nie obchodzi to w najmniejszym stopniu. Pokazywanie piłkarzy polskiej ligi jako „reprezentacji Polski”, uhonorowanie takiej parodii hymnem państwowym i gra na klepiskach Litwy – czemu nie! Ale od imprez o światowej renomie – wara ci prostaku! Marzy mi się taka scena: z gmachu TVP wyprowadzają się Włodzimierz Szaranowicz, Dariusz Szpakowski i inne trutnie, a w tle Marsz Żałobny Szopena. We wszystkich innych redakcjach „publicznej” zmian już było bez liku. A ten cholerny, spetryfikowany beton, ten skansen bezmyślności i partactwa – wciąż ma się dobrze! Kto wreszcie tę haniebną konstrukcję rozwali, przewietrzy i zbuduje od nowa? Czas po temu najwyższy!

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy