czwartek, 9 czerwca 2011

Medialne wiertarki

Polsat Sport. Program Mateusza Borka Cafe Futbol (błąd: powinno być Café) enitowany z hotelu Hilton. Ze stałym udziałem Romana Kołtonia i Wojciecha Kowalczyka.
Najpierw leci szyld, taki wizualno-muzyczny (hałaśliwy dosyć) lead, czyli wstępik anonsujący. Na dachu jakiegoś gmachu (hotel Hilton?) widać Borka – ale nie, nie kominiarzy – jest ubrany w wyjściowy garnitur i w rękach trzyma piłkę do „nożnej”. Dlaczego na dachu, po co tam wlazł? Trudno powiedzieć. Może to przenośnia i przesłanie dla oglądających: tak wysoki będzie poziom tego programu! Borek wyrzuca (niczym bramkarz?) piłkę do „dachującego” nieopodal Kołtonia, który, też wyjściowo odziany, sprzęt udanie łapie. Robi zwód – markuje podanie, a nie podaje. Sądząc po minie ma ochotę zrobić komuś jakiś kawał. Za chwilę się wyjaśnia. Rzucił „kopaną” do Kowalczyka. Liczył, że może ten, stojąc parę kondygnacji niżej, źle piłkę przyjmie, ta mu odskoczy i będzie ubaw. Ale były legionista i reprezentant, choć jak poprzednicy uroczyście pod krawatem i w lakierkach, błędu nie robi. Przeciwnie – skleja piłeczkę udem prostym i swobodnie żongluje stopami. Lewa, prawa, lewa, prawa… I nagle – Kołtoń jednak triumfuje! – piłka odbija się panu Wojtkowi od nogi jak od drewna i toczy wprost w ekran telewizora*. Do mieszkania jednak nie wpada – następuje cięcie... Wstęp toczy się dalej. Teraz do stojącego już bez piłki i na ulicy Kowalczyka z jednej strony dochodzi Kołtoń a z drugiej, „robiąc na boki" jak nietrzeźwy pingwin z pełnym pcherzem, dotacza się Borek. Chwilę stoją razem. Ale nagle koledzy odpychają zaskoczonego Kowalczyka. Jakby chcieli mu dać do zrozumienia, że po takich błędach technicznych jak to kalekie przyjęcie z przed chwili, do grupy nie pasuje. Ale już zwieńczenie „zajawki”: Leci końcowa sekwencja z nazwą programu i błędem ortograficznym w tej nazwie oraz akcentem muzycznym, co po uszach „daje” zdrowo. Wysokiej klasy kicz, jak na renomowaną stację przystało!
*
W ostatnim programie Borek zrobił wywiad z bramkarzem Manchesteru United Tomaszem Kuszczakiem. Chciał zapytać: Czy już wiadomo, gdzie będziesz grał w następnym sezonie? A jak mu poszło? Cytuję:
B. Z bramkarzem jest jak z pianistą. W orkiestrze symfonicznej może być 16 skrzypków a tylko jeden człowiek może siedzieć przy fortepianie. Rzadko mamy okazję rozmawiać. Chciałbym to wszystko zweryfikować. Bo czytamy Kuszczak w Aston Villi, Kuszczak w Wigan, Kuszczak w Galatasaray**. Jaka jest prawda. Ty odchodzisz…
K. Jesteś tak jak, wiesz, jak, jak wiertarka. Jak zaczynasz kręcić w ścianie, to tak: ile do końca da radę. No, co z Kuszczakiem…
B. Zostajesz, odchodzisz?
To prześlicznej urody pytanie wstępne mógłoby mieć wymiar historyczno-dydaktyczny. Wyobraźmy sobie taką procedurę. Pierwsze zajęcia na uczelniach dziennikarskich rozpoczynają się zawsze od zacytowanego wyżej tekstu. Z kategorycznym przesłaniem do studentów, aby nigdy w czasie swej pracy zawodowej nie kompromitowali w ten sposób zarówno swej profesji, jak i siebie. Gdyby tak się stało Mateusz Borek przeszedłby do historii jako zasłużony dydaktyk akademicki i mógłby spokojnie przejść w stan profesjonalnego spoczynku, bo osiągnięcie większych sukcesów byłoby niepodobieństwem.
Nasuwa się jeszcze proste pytanie: dlaczego ten wywiad w ogóle ukazał się w programie?; nie był bowiem emitowany „na żywo”. Kto zdecydował, żeby takie kalectwo Borka opublikować. Jeśli to było za jego wiedzą, to można posądzić go o masochizm i to w stadium daleko zaawansowanym. A, poza wszystkim, czy jest jakiś nadzór w tej stacji?
*
Chwała Tomaszowi Kuszczakowi. Wreszcie ktoś pytany zareagował właściwie. Bo powyższy cytat z Borka to cząstka większej całości. Samouwiebiające się medialne wiertarki bowiem wwiercają w nasze uszy dziesiątki i setki, drobin i detali nikomu niepotrzebnych – byle mówić, byle zaistnieć. byle na wizji być. Ilość owych „być” jest u nich probierzem spełnienia. Stąd właśnie m.in. takie debilnie formułowane pytania-solitery – w telewizji prawie codzienność. Nie dziwi więc, że o prostej prawdzie Najważniejszy jest zawsze indagowany, pytający jedynie dociekliwym cieniem – najczęściej zapominają. Szkoda, że ich rozmówcy rzadko reagują tak, jak to uczynił Tomasz Kuszczak.

  * Być może było to podanie „na wolne pole” a Borek albo Kołtoń się zagapili – tak czy inaczej zagranie nieudane.
** Brak profesjonalnej rzetelności – spekulowano jednak, przede wszystkim, o powrocie bramkarza do poprzedniego klubu, czyli do West Bromwich Albion.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy