II runda tenisowego Wimbledonu. Agnieszka Radwańska (nr 13) przegrała z Czeszką Cetkovską (nr 81). W G.W. dwa teksty Jakuba Ciastonia: Najgorszy Wimbledon Radwańskiej (24.VI.2011) i Radwańską zadowala to, co już ma (25–26.VI.2011).
Konkluzja obu publikacji jest taka: Radwańska jest w stanie utrzymać się w TOP-15 przez lata i zarabiać rocznie milion dolarów. I końcowa teza: jej brakuje najbardziej… po prostu większej sportowej ambicji.
Sprawa jasna: chce zarabiać na życie grając w tenisa, ale nie ma aspiracji bycia najlepszą. Wolno jej oczywiście – nie dla każdego zawodnika uprawianie sportu to musi być bezustanny „wyścig szczurów”. Tyle tylko, że taką tezę trzeba udowodnić, bo inaczej pozostanie jedynie insynuacją. A przekonywającego uzasadnienia, moim zdaniem, Autorowi przedstawić się nie udało.
Bo czytamy np. w (1) publikacji: Nie wiem, co mam grać – krzyczała Radwańska. I dalej: Polce zupełnie puściły nerwy – rzucała rakieta o trawę, potem waliła nią wściekle o krzesło. Poniżej J.C. zauważa.: Na konferencję prasową Polka przyszła milcząca, było widać, że trochę płakała. – Ja zawaliłam, tylko ja, powinnam wygrać ten mecz… Czy gdyby na trybunach był ojciec, to coś by zmieniło? – Nie. Autor pisze też: Przyznała, że po meczu poszła wykrzyczeć się ze wściekłości do garażu. Przyczyn porażki nie potrafiła racjonalnie zdiagnozować: Nie czułam kortu ٲ– powiedziała jedynie.
Czy tak zachowuje się ktoś, komu nie zależy? Można powątpiewać. To raczej ktoś zagubiony, bezradny, miotający się. Dopowiedzmy: potrzebujący nie tylko taktycznej podpowiedzi, ale także, a może przede wszystkim, objawów zwykłej ludzkiej empatii.
W (2): Rywalkę kompletnie zlekceważyła... Na przedmeczowe pytanie o ewentualną taktykę odparła: Nie wiem, jak ona teraz gra. Kolejny cytat: Brak ryzyka, agresji, zdecydowania, ataku – te zarzuty od dawna kieruje do Agnieszki jej trener i ojciec Robert Radwański… On to rozumie – i choć czasem przesadza z formą krytyki, doborem słów*… to porażka z Cetkovską pokazała, że ma sporo racji. Ale: Agnieszka go nie słucha… I wreszcie: czy ona w ogóle kogoś słucha? Do ojca od jakiegoś czasu pokrzykuje, że się nie zna… i żeby wszedł na kort i sam zagrał, jak jest taki mądry.
Zadam proste pytanie: czy zareagowałyby tak, gdyby jej trenerem był np. Wojciech Fibak**? Odważyłaby się tak skwitować jego rady i sugestie? Odpowiedź zbędna. Agnieszce Radwańskiej w tej fazie kariery potrzebny jest, od zaraz, trener którego kompetencji i autorytetu tenisistka nie mogłaby zakwestionować. Czyniąc zaś tak – nie po raz pierwszy – wobec ojca-trenera, wyraża mu ostentacyjnie wotum nieufności, raczej nieodwołalnie. Szkoda, że Ciastoń tego nie zauważył i Radwański, co gorsza, też.
Jeszcze cytat: Temat dodatkowego trenera czy doradcy z zewnątrz to też bajka… Takiego człowieka nie chce koło siebie sama Agnieszka, sterująca swoją karierą coraz wyraźniej samodzielnie…
Pomarzę sobie teraz. Robert Radwański rozmawia z córką. Agnieszko – mówi – osiągnęliśmy bardzo dużo, była to nasza wspaniała sportowa przygoda, ale teraz potrzebna jest zmiana. Zastanów się i wybierz sobie trenera, z którym chciałabyś kontynuować karierę. To w tej sytuacji jedyne dla nas wyjście.
Sensowność takiego rozwiązania alternatywy raczej nie ma – ktoś musi to tenisistce w końcu uświadomić. Najlepiej, oczywiście, gdyby to był jej ojciec. Ale ponieważ prasa to potęga, mógłby także Jakub Ciastoń. To lepsze niż trywialna sugestia, że ta pani sama nie wie, czego chce. Bo, jak wspomniałem, tego że nie ma sportowej ambicji, teksty te nie udowadniają.
* Jeśli rzecz dotyczy tenisa, kobiecego zwłaszcza, takie bagatelizujące skwitowanie nagannych relacji między zawodniczką a jej trenerem, świadczy o tym, że Jakub Ciastoń w swoich tekstach przesadnej staranności intelektualnej nie wykazał.
** To nie jest żadna sugestia, to tylko przykład.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz