W Wyborczej
tytuł anonsujący mecz Ekstraklasy Lech–Legia:
Ogień Legii na mury Lecha
Niestety tekst pod tym lidem rozczarowuje.
Zrozumiała i naturalna wojenna tematyka nie została rozwinięta. A szkoda.
Spróbuję więc pójść tropem myśli zawartej w tytule.
Zaczynam
od bastionu, którego zdobycie jest warunkiem ostatecznego zdobycia fortyfikacji
Lech Poznań.
To niewątpliwie bramka Lecha i jej niezłomny strażnik Burić. Przed nim Legia
napotka najtrudniejsze chyba dla niej zasieki obronne w postaci wałów,
składających się z czterech wojów. Będą nimi Ceesay,
Kamiński, Wołąkiewicz i Henriquez.
Zwłaszcza Kamiński może być szczególnie
twardym, trudnym do skruszenia ogniwem oporu. Przed wymienionymi wałami będą
walczyć będą – niewątpliwie zaciekle i nieustępliwie – Drewniak
i Murawski. Taka mieszanka dwu różnych materiałów i surowców użytych do
umocnienia poznańskiej reduty uzmysławia
jak zażarty bój tu czeka żołnierzy Legii. Przed wspomnianą redutą nękać
nieprzyjaciela z Warszawy będą m.in. Tonew i Możdżeń.
To też niezwykle niebezpieczny alians tworzyw wybuchowo-miążdżących. Na samej
szpicy zaś nękać będzie Legię szperacz-wytrych Ślusarski.
Ten weteran wielu potyczek, specjalista otwierający wszelkie zamki i rygle
zabezpieczające tyły wroga, umożliwi kolegom przeprowadzanie morderczych
kontrataków, gdy wycieńczeni intensywnym obleganiem legioniści, nieco spowolnią
natarcie. Tak, tak, ruchawka zapowiada tu się zajadła i bezpardonowa. A to
jeszcze nie wszystko.
Bo
np. niewykluczone, że do walki wręcz staną naprzeciw siebie wspomniany
napastnik Tonew i niezłomny obrońca, legionista
Rzeźniczak. Ich pojedynki mogą stać się
unikalną, wstrząsającą ozdobą tej wojny. Zwiastują jedno z najbardziej
bezpardonowych i najkrwawszych starć na boiskowych frontach. Niewykluczone, że
ich niszczycielska ekspresja na zawsze pozostanie w naszej pamięci i naszych,
kibicowskich wrażliwych sercach. Konfrontacja już niebawem –
do
boju, do boju!
!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz