Mecze
reprezentacji w piłce nożnej relacjonuje od niedawna, obok TVP1, także Polsat Sport.
I bardzo dobrze – bowiem narażanie się na zarażanie szpaczą grypą to opcja mało
atrakcyjna.
Korzystanie
z opcji polsatowskiej też jednak komfortu nie zapewnia. Pisałem wielokrotnie,
że komentowanie we dwóch to najczęściej dla telewidza udręka. Ale co to dyr. Mariana Kmitę
obchodzi? On woli podrażać koszty i oferować towar felerny. Działa więc wg
hasła: Więcej groszy za produkt gorszy! Dlatego w Polsacie
Sport Mateusz Borek komentuje z Waldemarem Prusikiem, b. reprezentantem Polski.
Napisać,
że M.B. to jest tylko medialny kombajn to mu
ubliżyć. On bowiem nie tylko zerżnie, wymłóci, ziarno od knuwia oddzieli, słomę w
snopek sformuje, sznurkiem oplecie, na pole wystawi, a wystawione do stodoły
zwiezie – M.B. jeszcze przedtem pole zaorze,
ziarno zasieje a zasiew będzie pracowicie doglądał i podlewał aż kłos do zżęcia
dojrzeje. Czyli przekładając ten przykład na konkrety: po wstępie do meczu, poda składy
drużyn i parkujących na „ławce”, określi taktyki, przytoczy statystyki, wypowiedzi, plotki, przegląd
prasy, pouczy trenerów i zawodników, dokształci z ortopedii określając którą nogą gracz strzelił, uściśli nawet którą częścią stopy to wykonał – bez trudu rozszfruje np. jej zewnętrzną część, entuzjastycznie wykrzyczy
zdobycie gola, zada sakramentalne pytania: czym
teraz odpowiedzą goście/gospodarze, bystro dostrzeże (cytat) widać, że dobrze się czuje, jeśli chodzi o ułożenie stopy, rozważy kto może z rezerwy wejść, a
kto z murawy zejść – a jak ten zejdzie, to kto wejdzie i gdzie będzie grał za
tego, co wejdzie, chyba że inny wejdzie, to wtedy nie wiadomo kto zejdzie: Jak myślisz, Waldku?
– M.B. to wszystko może sam jeden, bez niczyjej pomocy –
Waldka
zaindagował z czystej kurtuazji.
Co
więc miał robić biedny Prusik? Skoro wszystko,
nawet z górką, zostało już powiedziane – pozostają tylko powtórki. I dlatego
pan Waldemar mógł
wcześniejszego referenta, kolegę Mateusza jedynie
papugaować. A ponieważ upodobał sobie sposób artykulacji á la Kazimierz Węgrzyn z Canał +Sport (dzień dobry!), to raczej ujadał, niż mówił. Słowem
pasował do M.B. jak kożuch do kwiatka (naszło
mnie jakoś dziś na symbolikę). Oczywiście kwiat to Mateusz
Borek. I nie jakiś tam zwiędły, trywialny polny kaczeniec – a skądże! To
roślina szlachetna – dorodna róża. Tylko wydaje się, że ona jakby trochę
niebezpiecznie ewoluuje, traci aromat a barwne piękno jej płatków blednie. Natomiast
eksponuje się coraz więcej kolców, które nas telewidzów w uszy kłują czasem
dotkliwie. Tak to powstał dziwny duet – kwiat ewolucyjnie modyfikowany z
kożuchem noszonym do góry baranem.
Dlatego
i tytuł lekko ortograficznie podrasowany!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz