sobota, 10 listopada 2012

Przemysław Rudzki przylgnął do burty MS „Janowicz” i popłynął

Kiedyś w „Szkle kontaktowym” pracownik parkingu ubolewał, że pewien znany i ceniony fachowiec zarabia więcej od niego. Po chwili odpowiedział mu na antenie kolejny telewidz przypominając banalną prawdę, że nie każde zajęcie może być jednakowo wynagradzane, a bycie stróżem na pewno nie należy do zajęć najbardziej intratnych i prestiżowych – taki ten świat. Trawestując znane powiedzenie sienkiewiczowskiego Zagłoby zakończył zgrabnym bon motem: Znaj proportium, Ciecium Panie! 

Po finale paryskiego turnieju ATP na konferencji prasowej już w Polsce Jerzy Janowicz pojawił się z rodzicami. Nie spodobało to się Przemysławowi Rudzkiemu, który z tej okazji popełnił tekst pt. Dziwne te żale państwa Janowicz.
Autor pisze: Szkoda, że paryskie podboje tego chłopaka swoim smutnym gadaniem przyćmili jego rodzice. Konferencja prasowa z udziałem Janowicza, na której - nie wiedzieć po co - znaleźli się również matka i ojciec, przemieniła się w litanię żali. Jaki to zły jest świat! Sami musieliśmy płacić synowi za biznes klasę! A kto miał niby zapłacić, drodzy państwo? Wyjątkowo mnie to rozsierdziło. Zostawiam na razie Rudzkiego – niech wróci do równowagi po rozsierdzeniu.
A w międzyczasie jeszcze cytat z Polityki (Marcin Piątek: Wysoki lot Jerzyka):
rodzice poświęcali dla kariery syna coraz więcej środków. Sprzedawali kolejne interesy – sklep ze sprzętem sportowym, sklep z telefonami komórkowymi,, siłownię, fitness. …„Postawiliśmy wszystko na rozwój Jerzyka”dodaje ojciec tenisisty.
A jednak, mimo takich dramatycznych wyrzeczeń i determinacji, startu ich syna w eliminacjach do turnieju głównego, wielkoszlemowego Australian Open, styczeń 2012 – opłacić już nie byli w stanie! Czy w tej sytuacji ich rozżalenie może tylko rozsierdzać? Czy jest rzeczą normalną, że gdy pojawia się zawodnik o nieprzeciętnym talencie, który był finalistą dwóch juniorskich turniejów: Australia Open (2007) i US Open (2008), to jego rozwój i kariera powinny zależeć wyłącznie od ambicji i zasobności portfeli ich rodziców. A np. Ministerstwo Sportu, czy choćby dotowany przez państwo Polski Związek Tenisa nie mają obowiązku otoczyć szczególną opieką karier ponadprzeciętnie uzdolnionych. Czy nie powinien powstać jakis system-sito eksponujący perły? PZT to instytucja biedna – rozumiem. Ale także opieszała, mało operatywna i nieskuteczna. Przykład Janowicza jest tego smutnym dowodem – choć, na szczęście, chyba z radosnym finałem.
O tych istotnych problemach Rudzki się nawet nie zająknął. Zaś kpiąc sobie z państwa Janowiczów okazał się człowiekiem małostkowym.
Dalej Rudzki poucza, że skoro rodzice tenisisty znaleźli się już na wspomnianej konferencji, mogliby choć trochę cieszyć z osiągnięcia syna. Odpowiedzią niech będzie taki fragment z konferencji:
10:30 Tata Jerzego Janowicza: "Jestem dumny z syna. To, co robiliśmy przyniosło efekt”.
10:27 Mama: "Najdroższe są turnieje poza Europą." I dalej.  "Nie było chwil zwątpienia. Nie wiedzieliśmy wcześniej, że w rozwój syna będzie trzeba tyle zainwestować. Na szczęście powoli mamy coraz więcej sponsorów."
Więc jednak się cieszyli. Rozsierdzenie, jak widać, wciąż nie ustąpiło, bo tym razem Rudzki zwyczajnie kłamał. Nie mówiąc o tym, że zamiast cieszyć się z sukcesu rodaka uważał za ważniejsze publicznie chłostać jego rodziców.
Zaraz potem za wzór stawia swoich rodziców. Pisze:   
Moi, na przykład, wydali wszystko co mieli i jeszcze więcej, żebym dziesięć lat temu mógł wyjechać do Londynu, nauczyć się języka i życia. Ale nikt nie zwoływał z tego powodu konferencji prasowej, a rodzice się nie żalą. Są szczęśliwi, że ten wyjazd dał mi tak wiele.
Nie ma się co szczypać – on tak naprawdę napisał!
Czy jednak rodzice Rudzkiego są szczęśliwi? Może jednak zapożyczając się (bo tak chyba należy rozumieć frazę wydali wszystko co mieli i jeszcze więcej) oczekiwali, że syn poszybuje wyżej, niż tylko do poziomu tabloidalnego żurnalisty, piszącego w brukowcu Fakt i opowiadające trele-morele w równie brukowym – w warstwie werbalnej – Canal+Sport. Może to jest powód, że nie było konferencji prasowej. Bo czym mogli na niej pochwalić się ojciec i matka? Że syn był kilkanaście miesięcy w Anglii i tam nauczył się języka angielskiego? Że poznał życie Anglików, a oni poznali się na nim i dlatego wrócił do kraju? Trudno się tym publicznie ekscytować!

Na zakończenie chciałbym przypomnieć, że istnieją takie pojęcia jak zarozumiałość, pycha, arogancja, czy utrata kontaktu z rzeczywistością. I zadedykować  panu Przemkowi swoją parafrazę z Onufrego Zagłoby: znaj proporcje ciecium Rudzki.

Yayeczka purée
Mój znajomy, człowiek złośliwy, przyznał jednak Rudzkiemu rację. Powiedział: Państwo Janowiczowie nie powinni publicznie narzekać, bo – w przeciwieństwie do Państwa Rudzkich – wspierając syna nie wyrzucili pieniędzy na bruk.
~
W 2007 r. Janowicz triumfował w turniej w Nowym Delhi, wygrywając w finale z Tajem Kittiphongiem Wachiramanowongiem 3:6, 6:4, 6:3.  
To zdanie powinien Rudzki napisać z pamięci sto razy,  jako kara za tekst z którym polemizowałem.


Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy