Rok temu prezes PZPN Grzegorz Lato zapowiedział, że jeśli Polska nie wyjdzie z grupy na ME to on nie będzie ubiegał się o reelekcję (październik 2012). Teraz zdanie zmienił. Na ostatniej konferencji prasowej pytany dlaczego, odparł: „bo szef UEFA Michel Platini pogratulował mi doskonałej organizacji tej imprezy”.
Przytoczę wydarzenie sprzed wielu lat. Mój zakład pracy się modernizował – postanowiono w tym celu zaimportować nowoczesne urządzenia z Anglii. Wysłano więc grupę pracowników, w tym mnie, do Anglii na 2-tygodniowe szkolenie, abyśmy nauczyli się obsługi tych maszyn. W kilka miesięcy potem import dotarł do zakładu i rozpoczęliśmy organizację nowego wydziału. Dyrektor przeżywał chyba jakiś trudny okres bo, ku zaskoczeniu wszystkich, mianował mnie owego działu kierownikiem. Trzeba było rozpakować przesyłkę, ustawić urządzenia i rozpocząć produkcję. Tyle, że nie mieliśmy stosownych stołów, szafek itp. mebli. Wtedy wpadłem na pomysł by je wykonać z drewna, którego użyto do opakowania tych maszyn. A surowca na to Anglicy nie pożałowali! Dogadałem się z kolegą, zakładową złotą rączką i ten, za drobną opłatą, zgodził się meble wykonać. Mój bezpośredni przełożony, czyli z-ca dyrektora propozycję zaakceptował. Gdy dział był już gotów do startu odbyła się uroczystość „wodowania”. Przybył tzw. „czynnik z zewnątrz”, byli obaj dyrektorzy, kierownik działu (czyli ja) i pracownicy. Po wystąpieniu gościa, głos zabrał dyr. dziękując najpierw „organowi”, który sfinansował import oraz szkolenie, następnie osobiście obecnemu tutaj jego przedstawicielowi, tow. X, i „temu bez którego tak szybkie i sprawne zorganizowanie działu od podstaw i rozpoczęcie produkcji nie byłoby możliwe, czyli…” (tu prawie już wypiąłem klatę do przyjęcia odznaczenia) „…czyli mojemu zastępcy, tow. dyr.” i wymienił swego vice. Facet nawet palcem kiwnął a został wyróżniony. Bo zwierzchnik.
„Zasługi” Grzegorza Laty w organizacji ME w Polsce i na Ukrainie są takie same mniej więcej jak tego vicka z zakładu pracy sprzed laty.
Natomiast prezes Lato zupełnie nie poczuwa się do winy za wynik sportowy. „Kadra miała wszystko, czego chciała, więc porażka jest wyłącznie winą trenera” – takie mniej więcej jest jego stanowisko. Powstaje jednak proste pytanie: a kto tego selekcjonera powołał? Szkoda, że na wspomnianej konferencji żaden dziennikarz o to nie zapytał. Sprawa jest o tyle istotna, że spotkanie było transmitowane na żywo przez kilka telewizji. I opinia publiczna mogła odnieść wrażenie, że Lato i PZPN za klęskę winy nie ponoszą. A są jej winni, jak najbardziej! Przed laty, chcąc przerwać „bluzgi” internetowych kibiców i kiboli pod własnym adresem, namaścili ulubieńca tłumów czyli Smudę. Jednak tchórzliwe ustępstwa wobec nacisków zewnętrznych, dla ratowania własnych tyłków, od odpowiedzialności nie zwalniają. Powtarzam, szkoda, że żaden dziennikarz tej kwestii nie poruszył. Nie zauważyłem również by pisano o tym w sportowej prasie. Ciekaw jestem jak prezes próbowałby wyłgać się z tego zarzutu.
Zbliża się termin zjazdu wyborczego PZPN. Nie nawołuję do nagonki, ale każdą niekompetencję i amatorszczyznę Laty i jego kolesiów z centrali trzeba publicznie obnażać i piętnować. By przerwać tę zawstydzającą kadencję prostaków na urzędzie. To rola m.in. Was, dziennikarzy sportowych, telewizyjnych w szczególności. Jedną okazję właśnie spieprz…..
PS. Wyniki głosowania na selekcjonera podał prezes Lato. Głosowało 15 członków zarządu: za Waldemarem Fornalikiem było – 11, Jerzym Engelem – 3, Jackiem Zielińskim – 0. Niezwykłą czujnością wykazał się Mateusz Borek (Polsat Sport). Zapytał merytorycznie, co się stało z jednym głosem? Przyłapany na ewidentnym kłamstwie Lato odparł, że jeden członek się wstrzymał. Ważniejszych pytań celebryta Borek już nie zadał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz