środa, 4 lipca 2012

A jednak się pisze!

Skoro się przeżyło, to bloguje się dalej.
Decyzję o wznowieniu tej pisaniny przesądzili jednak sami komentatorzy. Ścierpieć popisy  niektórych i nie móc im tego wytknąć to trauma znacznie większa, niż milczenie, czyli tzw. święty spokój. Chciałem zacząć z okazji piłkarskich ME, ale opisywać kunszt np. Dariusza Szpakowskiego albo „tfurczo” kontynuującego jego „bezmyśl” Macieja Iwańskiego i nie używać wulgaryzmów – to przerastało  moje możliwości.
*
Co do ME. Przypomnę, bez satysfakcji zresztą, że już przed dwoma laty zauważyłem, iż drużyna Franciszka Smudy będzie lustrzanym odbiciem swego trenera: emanacją niechlujstwa, mianowicie. Sprawdziło się. Dobrze więc, że odszedł. Ewentualna nominacja Waldemara Fornalika wydaje się rozsądna. Po rozegraniu – zaplanowanych w tym roku – trzech meczów w ramach eliminacji do MŚ w Brazylii i jesiennych wyborach, nowe władze PZPN (oby ze Zbigniewem Bońkiem jako prezesem) będą mogły dokonać ewentualnej korekty. O tym, naturalnie, należałoby pana trenera Fornalika uczciwie uprzedzić a całość uregulować kontraktem.
*
Trwa Wimbledon. Dowiedziałem się właśnie o awansie Agnieszki Radwańskiej do półfinału. Wielki sukces, gratulacje! Jedyną telewizją relacjonującą przebieg imprezy jest sportowy Polsat – i chwała mu za to. Niestety, poziom większości  komentatorów, których zatrudnia, jest żenujący. Pierwszeństwo pod tym względem zdecydowanie przyznać należy Katarzynie Nowak. I nie tylko dlatego, że jest kobietą. Nieudolnością bije wszystkich bez względu na płeć. Trudno tu nawet wyróżnić jakąś jej jedną, szczególnie denerwującą przypadłość – ona jest komentatorskim nieszczęściem kompletnym. Poczynając od nieumiejętności równomiernego oddychania, co objawia się wyraźnie słyszalnym, gwałtownym łapaniem powietrza niczym astmatyk, czasem po dwa trzy razy w czasie jednej frazy, a kończąc na „narracji”, której poziom obraża nawet przeciętnie rozgarniętego dzieciaka. Oczywiście nie można wykluczyć, że Nowak jest osobą chorą na astmę – jeśli tak to tym bardziej powinna zdecydowanie mniej mówić! Nie pogarszałaby swego stanu zdrowia, a telewidzom, przy okazji, oszczędziła banalnej retoryki i tasiemcowych komunałów. To czy akurat na korcie toczy się gra nie ma znaczenia. Pani Katarzyna na jedno patrzy o drugim mówi. Nie należy się więc dziwić, że na myślenie czasu jej brakuje. W dodatku zdominowała całkowicie swego partnera Pawła Motylewskiego, często wchodząc mu w słowo i bezceremonialnie pchając się z własna tandetą. Pan Paweł, jak sama nazwa wskazuje, też nie orzeł, ale jednak w produkcji głupstw jest znacznie oszczędniejszy. Za to w kibicowaniu „swojej" równie gorliwy. Irytowały zwłaszcza objawy wyraźnej radości po niepowodzeniu rywalki. A gdy np. Radwańska zagrała 4. już tzw. świnię – piłka zahaczyła o taśmę i spadła tuż za siatką na stronę Kirilenki – oboje z zadowoleniem rechotali. U kiboli by to nie dziwiło. I jeszcze jedno. Nowak kilka razy pochwaliła Rosjankę. Ale przedtem żarliwie oświadczała, że całym sercem zyczy zwycięstwa rodaczce. Po co takie niemądre zabieganie o alibi?
Napiszę po raz n-ty: komentator ostentacyjnie kibicując swoim nie pomoże im, a jako fachowiec się deprecjonuje i ośmiesza... a czasem nawet zapesza! Nie ma to więc żadnego logicznego uzasadnienia!

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy