niedziela, 8 lipca 2012

Jego Ekscelencja: TATUŚ

Finał Wimbledonu (Polsat Sport) komentowali Bohdan i Tomasz Tomaszewscy. Senior Bohdan, jak zwykle, mówił o sobie: własnych odczuciach, wrażeniach, przemyśleniach, prognozach itp. To modelowy przykład natchnionego egocentryka, upajającego się własnymi frazami i misternie modulowanym głosem – ze znikomą, jak zwykle, ilością treści merytorycznej. Sportowe imprezy zawsze były dla niego jedynie tłem, pretekstem do samorealizacji. Wiek jednak robi swoje. Zniknęły gdzieś werbalne ozdobniki, wyszukane skojarzenia, wymyślne sformułowania, a i głos nie ten. Dziś jest już tylko mamroczącym androny staruszkiem. W czasie tego finału był, niestety, jeszcze na tyle mobilny, że plótł te swoje bzdury przez niemal cały mecz, skutecznie obniżając jakość relacji.
Dostroił się do niego syn Tomasz. Napuszczał pana Bohdana (tak się do niego zwracał!) na wspominki. Dowiedzieliśmy się, że 70 lat temu młody Bohdzio nie tylko trenował na korcie, ale także pił brudzia z Jadwigą Jędrzejowską. Na zapleczu! Wyszło również na jaw, że Tomasza nie było jeszcze wtedy na świecie więc nie może tego pamiętać, itp. bzdety. Tak to finał imprezy o światowym prestiżu, został wykorzystany do snucia bzdurnych ecie-pecie w rodzinnym gronie.  I ten zwrot panie Bohdanie do ojca! Ile w tym sztuczności, szacunku na pokaz. Dobry synek – dopieszczał tatusia na forum publicznym. Fabula komponowana na wzór jakiegoś tandetnego serialu południowoamerykańskiego. Kiepska szmira, Panie Synalku!
Jeszcze jedno. Pan Bohdan w czasie prawie każdej relacji z niesmakiem mówił o nieetycznym zachowaniu widzów, oklaskujących błędy zawodników. Kiedyś, zachwalał, gdy tenisista popełnił błąd na widowni trwała martwa cisza. Tym razem, gdy po błędach Williams niektórzy klaskali elegancki senior milczał. W ogóle zresztą ostentacyjnie, rzekłbym bezczelnie, kibicował rodaczce, a syn mu wtórował. Ani cienia obiektywizmu! Czy to jest eleganckie panowie Tomaszewscy.
*
Papa Williams wystąpił tym razem w ciemnych okularach. To trafne uzupełnienie kreacji. Przydałyby się tylko większe szkła. Im większe tym lepiej.
*
Dziś finał siatkarskiej Ligi Światowej. Polska–USA. Pięknie. Ale jest pewne ale… Otóż w relacji (znowu Polsat Sport, brawo!) usłyszymy bardzo dobrego, skądinąd, komentatora Tomasza Swędrowskiego. Ściśle mówiąc, na ogół bardzo dobrego. Bo, niestety, gdy przyjdzie mu relacjonować potyczki Polaków z „obcymi” zamienia się w nieokrzesanego kibolka. Prawie każdy zdobyty przez rodaków punkt kwituje jaskiniowym iście wyciem. Cierpi zaś, gdy punkty tracimy. Po raz n-ty pytam: panie Tomaszu jak długo jeszcze, pan doskonały fachowiec i jeden z najlepszych komentatorów w ogóle, będzie tak się ośmieszał. Czy nie warto, z wiekiem, dać sobie trochę luzu, nabrać dystansu, spróbować opanować się. To jednak tylko sport, choćby na najwyższym nawet poziomie. Za chwilę olimpiada. Polacy mają tam szanse na medal, nawet złoty. Już dziś ciarki mnie przechodzą, gdy pomyślę jak straszliwie pan będzie wrzeszczał, jak prostacko trząsł się w intencji swoich. Czy to warto, czy warto, powtarzam, zostać olimpijskim wyjcem i kibolem? Decyzja należy do Pana!

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy