Trwa
to już od wielu miesięcy. Sukcesy niemieckiego klubu z Dortmundu z wiodącym udziałem trzech polskich
piłkarzy wywołały w naszych mediach lawinę entuzjastycznych komentarzy. Ogrom tych
zasłużonych komplementów nie dziwi. Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski
– obok kilku graczy niemieckich – odgrywają tam role pierwszoplanowe. Dają nam
sporo radości i satysfakcji. Ale
wszystko powinno mieć przecież swoje granice.
Mecze
Borussii pokazuje dość często Eurosport2. Tam zaś komentuje je zwykle, choć nie
tylko, Mateusz Borek. Ale określenie komentuje jest tu dalece
niewystarczające. On tej drużynie namiętnie kibicuje, wpada w cielęcy zachwyt
po każdym prawie zagraniu, geniuszem nazywa jej trenera Jürgena Kloppa. Wydaje się, że są to szczyty uwielbienia. Nic bardziej błędnego. Przecież, jako się
rzekło, tam wiodące role grają 3. Polacy. I to dopiero oni otrzymują od M.B. Everesty hołdów. „Achy” i „ochy” padają gęsto, albo – jak kto woli – sypią się
nieustająco. Jednak i tu jeszcze nawiedzony Mateusz nie osiąga apogeum admiracji. On jest na topie wtedy, gdy opisuje Roberta Lewandowskego.
Do czego to porównać?
Przed
laty w kilku filmach znakomitej węgierskiej reżyserki Márty Mészáros główne
role grywał polski aktor Jan Nowicki. Pani reżyser miała ponoć do niego wyraźną
słabość. Jak twierdzili świadkowie w czasie realizacji filmów na planie wodziła za nim
zakochanym okiem kamery. Z zachowaniem proporcji – podobnie opiewa
naszego snajpera wyborowego gwiazda Polsatu Sport. Pieści go słowami, szczytuje
uwielbieniem wszystkich ośmiotysięczników. Nawet gdy wygląda na to, że zagadał się na śmierć, snując jakieś
duperelne wątki a właściwie wielolowątki okołomeczowe – przerywa „odlot”, bo Robert jest
przy piłce. Potencja drgnęła – zaczyna się kolejna gra wstępna.
Krótko
i poważnie mówiąc. Mateusz Borek komentując
mecze Borussii Dortmund zachowuje się jak
gówniarz-małolat, wpadający w cielęcy zachwyt. Bez żadnego umiaru i zachowania
proporcji. Od tak przesłodzonego przekazu robi się niedobrze!
Polecam jesienny spacer. Być może rześkie
o tej porze powietrze animuje zdrowy rozsądek, a ten szczęśliwie przywróci proporcje, hamując patoliogię. Z jej objawami
należy bowiem walczyć – póki jeszcze czas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz