sobota, 1 grudnia 2012

Syndrom: Borussia Obłęd


Trwa to już od wielu miesięcy. Sukcesy niemieckiego klubu z Dortmundu z wiodącym udziałem trzech polskich piłkarzy wywołały w naszych mediach lawinę entuzjastycznych komentarzy. Ogrom tych zasłużonych komplementów nie dziwi. Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski – obok kilku graczy niemieckich – odgrywają tam role pierwszoplanowe. Dają nam sporo radości i satysfakcji.  Ale wszystko powinno mieć przecież swoje granice.
Mecze Borussii pokazuje dość często Eurosport2. Tam zaś komentuje je zwykle, choć nie tylko, Mateusz Borek. Ale określenie komentuje jest tu dalece niewystarczające. On tej drużynie namiętnie kibicuje, wpada w cielęcy zachwyt po każdym prawie zagraniu, geniuszem nazywa jej trenera Jürgena Kloppa. Wydaje się, że są to szczyty uwielbienia. Nic bardziej błędnego. Przecież, jako się rzekło, tam wiodące role grają 3. Polacy. I to dopiero oni otrzymują od M.B. Everesty hołdów. „Achy” i „ochy” padają gęsto, albo – jak kto woli – sypią się nieustająco. Jednak i tu jeszcze nawiedzony Mateusz nie osiąga apogeum admiracji. On jest na topie wtedy, gdy opisuje Roberta Lewandowskego. Do czego to porównać?
Przed laty w kilku filmach znakomitej węgierskiej reżyserki Márty Mészáros główne role grywał polski aktor Jan Nowicki. Pani reżyser miała ponoć do niego wyraźną słabość. Jak twierdzili świadkowie w czasie realizacji filmów na planie wodziła za nim zakochanym okiem kamery. Z zachowaniem proporcji – podobnie opiewa naszego snajpera wyborowego gwiazda Polsatu Sport. Pieści go słowami, szczytuje uwielbieniem wszystkich ośmiotysięczników. Nawet gdy wygląda na to, że zagadał się na śmierć, snując jakieś duperelne wątki a właściwie wielolowątki okołomeczowe – przerywa „odlot”, bo Robert jest przy piłce. Potencja drgnęła – zaczyna się kolejna gra wstępna.
Krótko i poważnie mówiąc. Mateusz Borek komentując mecze Borussii Dortmund zachowuje się jak gówniarz-małolat, wpadający w cielęcy zachwyt. Bez żadnego umiaru i zachowania proporcji. Od tak przesłodzonego przekazu robi się niedobrze!
Polecam  jesienny spacer. Być może rześkie o tej porze powietrze animuje zdrowy rozsądek, a ten szczęśliwie przywróci proporcje, hamując patoliogię. Z jej objawami należy bowiem walczyć – póki jeszcze czas! 

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy