Snookera komentują najczęściej Rafał Jewtuch i Przemek
Kruk. Jak? Z szacunkiem dla telewidza, którego traktują jako osobę
myślącą. Mając zaś świadomość, że goszczą, choć tylko głosem, w wielu domach
zachowują się przyzwoicie. Oszczędzają nam np. tasiemcowej, bezmyślnej
paplaniny, bo jako ludzie z klasą bzdurnych opinii wygłaszać nie
umieją. Ścisła czołówka
komentatorów bez względu na dyscypliny. Tacy Snookerowi
Panowie Dwaj. Co do ich ewentualnego szronu wiedzy nie posiadam!
Przy okazji podsuwam pytanie dla telewidzów: Ilu bili trzeba do
rozegrania partyjki snookera. Odpowiedzi będą różne – i zapewne wszystkie
błędne. A odpowiedź jest prosta: Wystarczy dwóch
Billów!
Pozdrawiam!
*
A teraz już normalka: smutna komentatorska
rzeczywistość, czyli popisy Przemysława Iwańczyka w Polsacie Sport (także dziennikarza Gazety Wyborczej – jak się okazuje czarne samce owiec
bywają wszędzie). Relacjonował on mecz siatkówki AGEL
Prostějov (Czechy)i–iAtom Trefl Sopot. Oczywiście, ostentacyjnie kibicował „naszym". Takie samo doskonałe zagranie kwitowane było albo
pięknie, gdy
Polki
punkt zyskiwały, albo
niestety, szkoda, gdy traciły. Polska drużyna wygrała 3:0 bo była
zdecydowanie lepsza. Ale to nie znaczy, że przegrane można obrażać, lekceważyć kpiną
i się z nich naigrawać. A P.I. czynił to
wielokrotnie, by w końcu stwierdzić elegancko, cytuję: Takie zespoły wciąga się nosem.
Zaś po zagraniu jednej z zawodniczek Trefla – prawie pionowe, niezwykle silne zbicie tuż
za siatkę – błysnął iście
„saloonowym" dowcipem. Wyraził mianowicie zadowolenie,
że na drodze lecącej piłki nie stała Markéta Chlumská (czeska libero) bo mogłaby
mieć, cytuję: tatar
z twarzy.
Jak się okazuje istnieje jeszcze gdzieś w Warszawie
jedna budka z piwem. A tam z pewnością Przemysław
Iwańczyk jest częstym klientem. I skutki są widoczne: schamiał kompletnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz