czwartek, 6 grudnia 2012

Blaski i... cienias


Snookera komentują najczęściej Rafał Jewtuch i Przemek Kruk. Jak? Z szacunkiem dla telewidza, którego traktują jako osobę myślącą. Mając zaś świadomość, że goszczą, choć tylko głosem, w wielu domach zachowują się przyzwoicie. Oszczędzają nam np. tasiemcowej, bezmyślnej paplaniny, bo jako ludzie z klasą bzdurnych opinii wygłaszać nie umieją. Ścisła czołówka komentatorów bez względu na dyscypliny. Tacy Snookerowi Panowie Dwaj. Co do ich ewentualnego szronu wiedzy nie posiadam!
Przy okazji podsuwam pytanie dla telewidzów: Ilu bili trzeba do rozegrania partyjki snookera.  Odpowiedzi będą różne – i zapewne wszystkie błędne. A odpowiedź jest prosta: Wystarczy dwóch Billów!
Pozdrawiam!
*
A teraz już normalka: smutna komentatorska rzeczywistość, czyli popisy Przemysława Iwańczyka w Polsacie Sport (także dziennikarza Gazety Wyborczej – jak się okazuje czarne samce owiec bywają wszędzie). Relacjonował on mecz siatkówki AGEL Prostějov (Czechy)iiAtom Trefl Sopot. Oczywiście, ostentacyjnie kibicował „naszym". Takie samo doskonałe zagranie kwitowane było albo pięknie, gdy Polki  punkt zyskiwały, albo niestety, szkoda, gdy traciły. Polska drużyna wygrała 3:0 bo była zdecydowanie lepsza. Ale to nie znaczy, że przegrane można obrażać, lekceważyć kpiną i się z nich naigrawać. A P.I. czynił to wielokrotnie, by w końcu stwierdzić elegancko, cytuję: Takie zespoły wciąga się nosem. 
Zaś po zagraniu jednej z zawodniczek Trefla – prawie pionowe, niezwykle silne zbicie tuż za siatkę – błysnął iście „saloonowym" dowcipem. Wyraził  mianowicie zadowolenie, że na drodze lecącej piłki nie stała Markéta Chlumská (czeska libero) bo mogłaby mieć, cytuję: tatar z twarzy.
Jak się okazuje istnieje jeszcze gdzieś w Warszawie jedna budka z piwem. A tam z pewnością Przemysław Iwańczyk jest częstym klientem. I skutki są widoczne: schamiał kompletnie.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy