sobota, 15 grudnia 2012

Psuje


Wojciech Drzyzga recenzuje siatkówkę w Polsat Sport. Były reprezentant Polski, potem trener, powszechnie szanowany autorytet w tej dyscyplinie – czy można wyobrazić sobie lepszego komentatora siatkarskich meczów. Już teraz można, niestety. Pan Wojciech przestał się kontrolować zupełnie. Jego tasiemcowe monologi wprost przesłaniają grających. To nie oni i ich zagrania są najważniejsze. Dominujące, decydujące jest to co sądzi o nich (i „sadzi” zresztą też) W.D. Przynajmniej tak mu się wydaje. Trzeba być mocno zaawansowanym megalomanem, żeby równie rażąco nie wyczuwać kontekstu, niestosowności takiego gadulstwa, produkowania setki słów bez cienia refleksji, rozeznania kontekstu. W dodatku przy takiej ilości słów Drzyzga bywa wielokrotnie na bakier ze składnią, zdarzają mu się dość często zdania i frazy-potworki, nic nie znaczące, po prostu głupie. Dodać jeszcze trzeba, że wykształcił on u siebie swoistą ciągłość tych słowotoków. Koniec jednego zdania bywa najczęściej początkiem następnego, on nawleka się wprost słowami i frazami, funkcjonuje jak samonakręcający się mechanizm, końca nie widać. Smutna degrengolada kolejnego komentatora, który poczuł się profesorem do tego stopnia, że skarlał do statusu chłopka-roztropka.
Ostatnio W.D. dwukrotnie komentował mecze z Przemysławem Iwańczykiem. On z kolei, słysząc nieustanną paplaninę kolegi Wojciecha, mógłby darować sobie komentowanie i zająć się meczem, informować kto zagrywa, atakuje, broni – wystarczy nazwisko, resztę widać. Mógłby, ale on woli z kolesiem dialogować, zadawać kompletnie niepotrzebne pytania, podrzucać nowe wątki – tamten, oczywiście, musi odpowiedzieć… i z relacji burdel się robi kompletny.
Polska Plusliga siatkówki jest coraz ciekawsza, rywalizacja coraz bardziej zacięta i wyrównana, poziom rozgrywek bardzo wysoki, realizacja telewizyjna Polsatu Sport bez zarzutu. Niestety poza nielicznymi wyjątkami (Tomasz Swędrowski i może Jerzy Mielewski) poziom komentatorów żenujący. Będę konkretny:
Panowie przymknijcie się trochę, przestańcie klektać bezmyślnie dziobami. Oprócz niewyparzonej gęby macie chyba jeszcze choćby resztki rozumu? Zanim nałożycie te ogłupiające Was obejmy chwilę pomyślcie co będziecie za chwilę robić, uruchomcie wyobraźnię, skoncentrujcie się, zauważcie że nie Wy jesteście tu w centrum uwagi, wyobraźcie sobie dziesiątki a niekiedy setki tysięcy słuchających Was ludzi. Nie psujcie im przyjemności oglądania pięknych widowisk – miejcie choć śladową ambicję zachowywać się w tak licznym towarzystwie rozumnie, jak ludzie przyzwoici a nie mało cywilizowani gęgacze. Gęsi wszak to ptaki, a posiadać ptasi rozum to chyba wstyd, nie uważacie, panowie Drzyzga i Iwańczyk?

*

W Eurosporcie relacje z Pucharu Świata w skokach współkomentuje od tego sezonu Adam Małysz. Dla mnie sportowiec-wzór. Dlatego miałem pewne obawy – niestety sprawdziły się. Siedzący obok pana Adama pracownik Stacji Igor Błachut wprowadzić kolegi w specyfikę profesji nie mógł, bo sam jest tu zielony. To co potrafił to zapowiedzieć kto skacze, a potem obaj prognozowali jaka to odległość i które to może być miejsce. Całkiem bez sensu, bo za chwilę, za kilka, kilkanaście sekund pojawia się na ekranie grafika, która wyjaśnia wszystko.
Pisałem już kiedyś o tym. Ale powtórzę raz jeszcze, podając Błachutowi całkowicie gratis koncepcję relacji. Słuchaj pan i ucz się.
1.aSkoczek siedzi na belce – podać należy nazwisko i narodowość oraz które miejsce zajmuje aktualnie w PŚ.
2. Teraz cisza, bo rozpoczął się zjazd po zeskoku. Gdy delikwent jest w powietrzu realizator wyświetla szybkość na progu, należy ją podać – nie każdy mógł zauważyć.
3. Zawodnik wylądował. Teraz komentuje Małysz. Niech oceni styl, w czasie powtórki lub powtórek, objaśni czy skok był spóźniony czy trafiony. Niech wskaże np. moment idealnego odbicia. Czy następuje on wtedy, gdy skoczek najeżdża na próg środkiem nart, nad wiązaniami, czy wcześniej a może później. Jak po położeniu nart poznać w czasie lotu, czy skok jest spóźniony czy może odbicie nastąpiło za wcześnie. Małysz mówi czasem, że skoczek nic nie robił w powietrzu, co to znaczy, co powinien zrobić? Naturalnie nie za każdym razem o tym wszystkim! Decydować będą ujęcia, które pokaże realizator.
4. W końcu widać zawodnika i grafikę z wynikiem i aktualną klasyfikacją. Odczytuje ją Igor Błachut. I teraz wracamy do pkt. 1.
Zastanawia mnie zawsze dlaczego żaden, powtarzam żaden komentator nie jest ciekaw tych niuansów, o których pisałem w pkt. 3. Dlaczego Tajnera, czy Małysza czy innego fachowca nie wykorzystuje się by objaśnić telewidzom kilka, choćby tych elementarnych zasad i prawidłowości, warunkujących skok optymalny? Przecież z tym większym zainteresowaniem ogląda  się zwłaszcza tak spektakularną dyscyplinę sportu, im więcej o niej wiemy, im więcej ją rozpoznamy.
Nie mówiąc o tym, że przedstawiona wyżej koncepcja relacji jest jakimś pomysłem, wprowadza pewien porządek przekazu! Jakikolwiek, ale jednak. O niebo to chyba lepsze, niż bezmyślne, bo kompletnie tutaj zbyteczne dywagacje, które nierzadko w ciągu kilku sekund są brutalnie korygowane pokazanymi na ekranie wynikami. Podam przykład. Po kolejnym skoku Igor Błachut zawyrokował, że zawodnik będzie na 3. miejscu w klasyfikacji. I strzelił sobie niezłego samogłupa! Okazało się, że skoczek wylądował na pozycji 16!
Po co komu takie antycypacje? Bo jeśli już komentatorowi nie przeszkadza publiczne ośmieszanie się, to jednak autorytet i renomę naszego wspaniałego sportowca warto uszanować. To ostatnie zdanie kieruję do szefa Eurosportu na Polskę Witolda Domańskiego.


Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy