środa, 4 stycznia 2012

Piękny turniej głupio rozgrywany i partaniną komentowany

W  Turnieju Czterech Skoczni obowiązuje tzw. System KO. W konkursie zasadniczym 50 zawodników rywalizuje parami: 1 z 50, 2 z 49… itd. Do końcowej rundy awansuje 25. zwycięzców i 5. najlepszych spośród przegranych. W 1. konkursie w Garmisch-Partenkirchen przegrani z miejsc 6-9 mieli lepsze noty niż zwycięzcy z lokat 22-25. A 6. przegrany (pierwszy, który odpadł) w normalnym konkursie zająłby 20 miejsce po 1. serii! Co dawałoby mu 11 punktów do klasyfikacji Pucharu Świata – z ewentualną awansu w drugiej serii. Tymczasem nie zdobył żadnego.
W 3. konkursie (Innsbruck) prawie identyczna anomalia. Z tym, że tu aż 5. spośród przegranych  (miejsca 6–10) uzyskało lepszy wynik i odpadło, zaś 6. zająłby po 1. serii tym razem 21 miejsce – gdyby, po prostu, obowiązywała normalna klasyfikacja, tzn. wg uzyskanych wyników.
Czyli ten system rozgrywania turnieju powoduje, że zawodnicy osiągający gorszy wynik ogrywają lepszych. Ze sportowego punktu widzenia jest to czysty idiotyzm. Dlaczego więc trwa sobie w najlepsze już wiele lat. Jedna z przyczyn jest oczywista. Narciarskie środowisko dziennikarzy zajmujących się skokami to w większości profesjonalne eunuchy. Fachowej wiedzy na temat dyscypliny mają najwyżej 0,1% – relację wypełnia pusta gadanina i miliony informacji-śmieci o przeszłych wynikach. I to wszystko na tle skaczących zawodników –potem jeszcze kasa i inkasa – to wszystko. Żadnych większych zawodowych ambicji u nich nie widać. A mówić o jakiejś  misji, czy powołaniu to się po prostu narazić na kpiny. To jest główny powód, że udokumentowana tu anomalia trwa w najlepsze! Pytam po raz n-ty: kto ma takie nonsensy dostrzec i opisać, kto kształtować opinię publiczną, by wywierać naciski na bezmyślność działaczy. No, kto jeśli nie dziennikarze, zwłaszcza telewizyjni? Ruszcie się impotenci – czas na jakąś viagrę!
Tegoroczny TCS wszystkie te felery i latami narosłe naleciałości komentatorów spektakularnie potwierdza po raz kolejny. Markowi Rudzińskiemu (Eurosport) usta się nie zamykają ani na chwilę. Zwracam raz jeszcze uwagę: ten człowiek jest chory i trzeba mu pomóc, bo zagada się na śmierć! Tak dużo i tak głupio (bo niepotrzebnie) mówi jeszcze tylko werbalna katiusza, plująca od lat ogniem ciągłym w czasie relacji z koszykówki  NBA – czyliaWojciech Michałowicz ze stacji Canal+Sport).
Nielepszy Sebastian Szczęsny z TVP Sport. Chaotyczny, zdekoncentrowany, co ślina na język przyniesie, to leci na antenę, słowem – chaos zupełny. W Innsbrucku komentował z nim Apoloniusz Tajner. Szczęsny prezesa PZN do głosu dopuszczał rzadko i na krótko. Rażąco to ilustrowała powtórka (slow motion) po znakomitym skoku Kamila Stocha w 1-szej serii. Idealne ujęcie momentu odbicia i dalsza faza lotu zostały ubabrane bezmyślnym klektaniem dziobem podnieconego jak sztubak Sebastianka. Naucz się dzieciaku, że skoro masz u boku mądrzejszego  od siebie fachowca to daj mu dojść do słowa, będzie szansa usłyszeć kilka zdań fachowego komentarza. Byłaby to choć chwilowa odtrutka od Twoich treli-moreli i retoryki na poziomie przedszkola.
Naturalnie na temat skandalicznego faworyzowania zawodników Austrii  – tym razem głównie kosztem Stocha i Daiki Ito Szczęsny także się nie zająknął.  A przecież gdy skakali Schlienezauer, Morgenstern albo Kofler czekano na optymalne warunki, a poważnie zagrażającym im Polakowi i Japończykowi nakazano skakać w bardzo niekorzystnych warunkach, jawnie ich przy tym krzywdząc. Podrasowany, nieszczęsny gołowąs pewnie tego w ogóle nie zauważył, a pan Prezes na szefów międzynarodowej federacji złego słowa nie powie. Po co zadrażniać – może kiedyś przygarną?
Czekamy na czwarty, kończący imprezę konkurs w Bischofshofen. Ciekawe ilu tam gorszych skoczków debilny system awansuje kosztem lepszych? Bo co do komentatorów sprawa jasna. Niemądry sposób selecji już dawno temu wyłonił  gorszych i to na wiele jeszcze lat.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy