Uważam, że powinno się unikać wszelkich szmatławych gazet: człowiek musi się szanować bo – poza filozofami – nie ma z czego głupieć. Z gazetą sprawa prosta – wystarczy jej nie kupić. Trudniej się obronić, gdy część sportowa szacownej stacji, z uporem maniaka, przekształca się w telewizyjną ekspozyturę ogłupiających tabloidów. Zdaję sobie sprawę, że bzdurna retoryka nie zniknie nigdy z relacji telewizyjnych. Ale to nie znaczy, że nie należy jej pokazywać i wykpiwać. Jest bowiem szansa, że się taką tandetę mentalną choć trochę ograniczy, bo w końcu właściciele (np. Canal+) zauważą, że bezmyślna gadanina komentatorów psuje wizerunek ich stacji.
Niedawno dowiedziałem się, że nowym szefem sportu w Canal+ został wieloletni komentator tej stacji Tomasz Smokowski – gratulacje! To, że odszedł jego poprzednik Jacek Okieńczyc może tylko cieszyć, natomiast ta akurat nominacja (od października 2011) budzić musi wątpliwości. Dlaczego? Powód jest prosty: prawie wszyscy podwładni to jego bardzo dobrzy koledzy! Zmienić coś w takim przypadku jest niezwykle trudno. Tym bardziej, że nominat, choć inteligentny i z klasą, wydaje się być człowiekiem mało przebojowym, do istniejącej rzeczywistości próbującym się raczej przystosować, niż ją zmieniać. A zmiany są konieczne. Należałoby przede wszystkim raz na zawsze skończyć z anachronicznym i paskudzącym relacje przekazem Rafała Nahornego i Przemysława Rudzkiego (ang. Premier League), Jacka Laskowskiego i Leszka Orłowskiego (hiszp. Primera Division), czy Grzegorza Milki i Tomasza Lipińskiego (wł. Serie A). W czasie relacji „na żywo” prowadzą jakieś własne magazyny-skanseny, gdzie ostentacyjnie ignorują ekranowy obraz, opowiadając w tym czasie historie przeszłe, zasypują antenę informacyjnym złomem i mentalny rzęchem. Z punktu widzenia odbiorcy wysoce uciążliwi, bo chwilami brukowi do bólu!.
Trudno również pozostawić bez modyfikacji relacje z polskiej Ekstraklasy. Tam w większości meczów nie ma co komentować nawet jeden sprawozdawca, a na antenie Canal+Sport regularnie czyni to dwóch albo trzech (tzw. Trójca Przenajgłupsza). Jeden w zupełności by wystarczył! Tym bardziej, że poziom tych przekazów żenujący. Porównywalny jedynie z relacjami w Eurosporcie 2, gdy mecze Bundesligi upiorną polszczyzną wala były reprezentant Polski Tomasz Kłos. Powoli zbliżacie się do tego poziomu, szefie Smokowski! Należałoby więc zastanowić się także nad gremialnym zatrudnianiem byłych piłkarzy. Oni najczęściej nie tylko nie umieją posługiwać się poprawnie naszym językiem, ale nie potrafią także dokonać selekcji – co opiniować czy oceniać warto a z czego zrezygnować. Stąd bezustanna tandetna gadanina. Poziom dużo gorszy, niż tych boiskowych przeciętniaków. Czy zechce wyrugować te anomalie nowy Naczelny i zahamować proces degrengolady Stacji w stronę telewizyjnego brukowca? Sądzę, że wątpię – jak mawiał klasyk.
*
Niejednokrotnie pisałem już, że w Eurosporcie Karol Stopa jest komentatorem tenisa kiepskim, a Lech Sidor przeciwnie, chyba najlepszym. Ostatnio obaj komentowali finał Australian Open i w czasie tej relacji Sidor, jak nigdy, obficie wysyłał w stronę Stopy kurtuazyjne smrodki, podlizując się smacznie: jak słusznie powiedział Karol, jak już wspomniał Karol, jak już Państwu mówił Karol itp. Takie wychwalanie kolegi, takie geściki podziwu, takie pantoflarstwo dotychczas mu się nie zdarzały. Jakby chciał zapewnić, że – w przeciwieństwie do mnie – kolegę jako komentatora bardzo ceni. W dowodach zaś lojalności posunął się tak daleko., że próbował także relacji w Karolowym stylu – tylu pseudo-psychologicznych frazesów dotąd u niego nie słyszałem.
Chciałem więc, Lechu Sidor, powiedzieć wyraźnie: dla mnie jest Pan wyrocznią, ale tylko w dziedzinie tenisa, bo na oglądaniu sportu w telewizji znam się trochę lepiej! I dokładnie wiem, kto tu jest dobry a kto dętą tandetą trąci. A jeśli chodzi o lojalność: to dobra cecha – tylko nie można przesadzać. Bo przejmując styl i „filozofię” kolegi nic Pan nie zyska: Karol Stopa nie zmądrzeje, a Lech Sidor może zgłupieć. Czyli zniżyć się do poziomu Stopy! Po co to komu?