wtorek, 16 sierpnia 2011

Sekretarz Nielot Generalny

Zdzisław Kręcina jest Sekretarzem Generalnym Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zważywszy na strukturę tej organizacji i styl sprawowania władzy jej naczelnych towarzyszy można nawet powiedzieć, że tow. Kręcina jest Pierwszym SG PZPN. Drugiego jednak nie ma. Zrezygnowano z nazwania tak zastępcy, ponieważ podobno nie znaleziono delikwenta, który wizerunkowo i mentalnie pasowałby prezesowi Lacie – choćby w przybliżeniu – tak idealnie jak tow. Zdzisław. Tacy zasłużeni towarzysze są już, niestety, w większości na emeryturze albo nie żyją. Stąd kłopot z rekrutacją.
Niedawno Kręcina zamierzał lecieć z Wrocławia do Warszawy. Będąc człowiekiem na ważnym stanowisku, dla którego każda minuta jest cenna, czas oczekiwaniu na lot skrócił sobie serią alkoholowych drinków, konsumowanych w pomieszczeniach dla VIP-ów. Kiedy więc wkroczył na pokład statku powietrznego był już wyraźnie w nastroju odlotowym. Rzucił zatem w kierunku pasażerów kilka jędrnych wiązanek, po czym opadł na fotel i usnął. Niestety, jest on – jak sam wyznał – tak skonstruowany, że gdy wypije kilka głębszych, to wtedy głośno chrapie. Tak było i w tym przypadku. Niektórzy podróżni myśleli z początku, że pilot włączył już silniki i zaczęli gorączkowo zapinać pasy i przygotowywać stosowne torebki. Kiedy się jednak zorientowali skąd pochodzą te gromkie grzmoty poprosili stewardessę, aby tow. Zdzisławowi założyła jakiś tłumik. Niestety takiego aparatu w wyposażeniu samolotu nie było. Niektórzy próbowali śpiącemu nad uchem głośno gwizdać, ale bez skutku. W końcu śpiącego obudzono i polecono mu opuścić samolot, bo zbytnio hałasował. Ten początkowo zaspany i zdezorientowany, gdy się zorientował o co chodzi, poprosił by go nie usuwano. Zadeklarował, że do samej Warszawy nie uśnie ani przez chwilę i będzie jedynie przeklinał. Zapewnienia nic nie pomogły – z pokładu go wyprowadzono. I musiał konwencjonalnie trzeźwieć na ziemi.
Incydentem naturalnie rychło zajęły się media. Kręcina w sprawie zdarzenia wypowiadał się sześć razy, za każdym razem – nomen omen – podając inną wersję. I to nie dziwi – człowiek po kolejnym drinku nieco inaczej dostrzega otaczający go świat. Ale swoją drogą o panu Generalnym świadczy to jak najlepiej. Musi mieć bowiem tęgą głowę, skoro zapamiętał szczegółowo tak wielokrotnie przecież zniuansowaną rzeczywistość. O tym, że ani na moment nie tracił kontaktu z „realem” świadczy też jego zapewnienie w Radio „Z”: nie byłem pilotem tego samolotu. Dał tym samym moralnym Katonom wyraźny odpór: nie tylko wszystko pamięta, ale także – nie pilotując – nie musiał być ani trzeźwy, ani przytomny. Powiedział także, że po incydencie wykupił bilet na następny rejs, ale – zrażony niegościnnością przewoźnika – podróży powietrznej zaniechał i do Warszawy wrócił taksówką. Człowiek miał dwa ważne bilety, a w samolocie nie pozwolono mu nawet na kwadrans drzemki! I niech to będzie wyraźny sygnał dla kierownictwa LOT-u: prominentny klient traci zaufanie do Waszej firmy. Sprawa ma posmak skandalu. Kręcina dodał jeszcze, że za drugi bilet i taryfę zapłacił z własnej kieszeni. Kto mu zafundował bilet na nie rozpoczęty rejs – tego nie ujawnił.
Rzecznik prasowy PZPN Agnieszka Olejkowska poinformowała, że Kręcina usiłował przelecieć się jako Zdzisław i Związkowi nic do tego. Do stanu nietrzeźwości zaś prywatnych osób ona – co zrozumiałe – odnosić się nie będzie. I słusznie, bo przecież prywatny Kręcina, nie mógł upić służbowego Sekretarza Generalnego, który w tym czasie tkwił na Miodowej.* Pozostaje jeszcze do rozstrzygnięcia kwestia kto zapłacił za pierwszy bilet? Rzecznik Olejkowska sprawę przemilczała. Chyba słusznie. Bo jeśli nawet bilet był opłacony przez Związek, czyli służbowy, to korzystał z niego prywatny Zdzichu, więc sprawy nie ma.
Tylko złośliwi i nieżyczliwi piłkarskiej Centrali twierdzą, że w PZPN jest teraz kolejny Kręcina – ten druga ma na imię Agnieszka.

* Dla „niekumatych”: ulica w Warszawie, gdzie znajduje się siedziba Związku.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy