piątek, 19 sierpnia 2011

Podżegacz José Mourinho

Wisła pokonała 1:0 Apoel Nikozja i jest o krok od awansu do Ligi Mistrzów. Mecz w Polsacie komentowali Mateusz Borek i Wojciech Kowalczyk. Ten pierwszy tym razem powściągliwy, obecny na boisku, „nie przeszedł obok komentarza”, bardziej „szukał” relacji z rozgrywanych akcji, niż wyszukanych, pseudo oratorskich fraz. Nie pozostawił oczywiście złudzeń komu sprzyja i dobrze życzy. Pomyślności zatem winszował tylko swoim-obcym, których w Wiśle było dziewięciu ((9), a nie obcym-obcym, których u cypryjskiego rywala było dziesięciu (10). Dlatego, gdy przeciwnik popełnił błąd mówił I dobrze. Pewnie, że dobrze, ale dla kibica – gorzej dla komentatora. Szowinizm relacjonujących piłkę nożną z udziałem polskich drużyn w międzynarodowych rozgrywkach jest naturalnie tak oczywisty, jak u np. Wani albo Magiery „robiących” siatkówkę. Tyle tylko, że w futbolu – w przeciwieństwie do siatkówki – wynik nie zmienia się co chwila, zatem jest mniej okazji do tendencyjnych ocen i wykazania się „patriotyzmem”. Czyli kibolstwo mniej razi, ale, jak wspomniałem, tam także zauważalne jest wyraźnie. Pewną okolicznością łagodzącą jest fakt, że w „kopanej” od lat sukcesów nie odnosimy żadnych.
Wojciech Kowalczyk, od niedawna komentator meczów „na żywo”, w ocenach wydarzeń na boisku trafia na ogół w dziesiątkę; gorzej kiedy niepotrzebnie wikła się w pozaboiskowe „opowieści dziwnej treści”, wtedy ewidentnie w oglądaniu przeszkadza. A w powyższej relacji zdarzało mu się to niestety zbyt często – zwłaszcza na początku. Ciekawe, czy zrozumie, że komentarz eksperta to nie opowiadanie ani esej, tylko krótka, zwięzła merytoryczna ocena boiskowej aktualności. W przeciwnym razie urodzi się kolejny gadający mądrala – zupelnie niepotrzebnie, bo tych mamy już znaczną nadwyżkę!
Z zarzutów merytorycznych wytknąłbym obu komentatorom nie zauważenie bardzo dobrej gry obronnej całej drużyny Wisły (przeciwnik prawie wcale nie miał tzw. sytuacji bramkowych) a także zignorowanie w ocenach znakomitej pracy francuskiego sędziego, który był w tym spotkaniu niezauważalny – co dla arbitra jest zawsze najlepszym komplementem. Prześlepienia powyższe wynikły prawdopodobnie z nienależytego kontrolowaniu emocji własnych, bo to one zazwyczaj horyzonty fachowości zawężają.
Wskazałem kilka mankamentów, ale ogólnie rzecz biorąc mecz w towarzystwie obu panów oglądać się jednak dało. Zwykle bywa gorzej.
*
Superpuchar Hiszpanii zdobyła Barcelona, pokonując w rewanżowym meczu Real (3:2). W TVP relację, jak zwykle, pracowicie paskudzili: Dariusz Szpakowski i Mirosław Trzeciak. Gdyby jakiekolwiek zespoły tak grały jak oni komentują to należałoby natychmiast zmienić kanał i wpuścić się w jakikolwiek inny. Wiec się wpuszczam.
Dwumecz „gigantów” i towarzyszące mu okoliczności pokazały jak postępująca degrengolada osobowości trenera Mourinho staje się problemem mogącym mieć groźne następstwa. Pełen pychy, arogancji i niezwykle wysokiej samooceny Portugalczyk nie jest w stanie uznać, że to Barcelona jest hegemonem a nie „jego” Real, że Messi jest najlepszym piłkarzem świata a nie Ronaldo i wreszcie, że kunsztem szkoleniowym nie przewyższa on Guardioli. Stąd np. liczne jego absencje na konferencjach prasowych i wysyłanie tam asystenta. To oczywiście żadne nieszczęście – jednego bufona w mediach mniej może tylko cieszyć. Gorzej, że nie umiejąc pogodzić się z porażką i próbując wygrać za wszelką cenę, chwyta się Mourinho sposobów pozasportowych, nakazuje swoim zawodnikom grę brutalną, prowokuje ich do utarczek i ekscesów boiskowych, osobiście w nich zresztą uczestnicząc, co wczorajsza relacja najlepiej pokazała. Naturalnie o podziękowaniu za pracę arbitrom, czy za rywalizację trenerowi przeciwnika tym bardziej mowy być nie może. Mourinho staje się coraz większym przekleństwem piłki nożnej. Władze FIFA powinny szybko reagować, bo publiczne podgrzewanie nastrojów, eskalacja agresywnych zachowań i aranżowanie boiskowych burd powszechnie znanego i sławnego trenera, może doprowadzić do następstw zgoła tragicznych. Nie mówiąc o tym, że antypropaganda futbolu i zdziczenie obyczajów nie tylko sportowych staje się widowiskiem o zasięgu światowym – wczorajszy mecz transmitowano bowiem także na inne kontynenty.
Dostrzeżenie casus Mourinho przerastało naturalnie możliwości Szpakowskiego i Trzeciaka. No, ale oni sami od dawna są anomalią, którą ktoś wreszcie powinien rozpoznać i usunąć.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy