poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Problem w głowie komentatora?

Ekstraklasa SA Korona Kielce–Wisła Kraków (2:2). komentowali Marcin Rosłoń i Jerzy Brzęczek.*
Sędzia (Dawid Piasecki, Słupsk) był bardzo tolerancyjny i dwa brzydkie zagrania piłkarzy Korony Niedzielana (na Cicosu) i Sobolewskiego „wycenił” jedynie na żółte kartki, a Grzegorz Lech za brutalny wślizg (w nogi Genkowa) nie otrzymał nawet żółtej kartki.
Chciałbym jednak przyjrzeć się reakcjom komentatora Marcina Rosłonia na te taktyczne faule – otóż takie zaniechania arbitra spotykały się z aprobatą. Pan Rosłoń nie do końca chyba uświadamia sobie, że karierę piłkarską już skończył,  że już nie jest na boisku – teraz nie musi kopać, a powinien myśleć. Ma słuchawki i mówi do wielu ludzi, pracuje jako dziennikarz a nie obrońca, który musi sfaulować. Jego obowiązkiem (nie misją nawet) jest więc dbałość o wizerunek piłki nożnej, o jej czystość, o widowisko, chronić jego dramaturgię tak bezceremonialnie, ostentacyjnie i często brutalnie niszczoną faulem taktycznym. To, że jest on tak często stosowany, powinno Rosłonia razić,  powinien on wyrażać niezadowolenie, nie akceptować tego, na każdym kroku podkreślać destrukcyjne konsekwencje takich zagrań dla piłkarskiego spektaklu – nie mówiąc o zdrowiu samych zawodników. A on, po brutalnym faulu mówi, że sędzia powinien za to pogrozić paluszkiem. To Rosłoń raczej powinien stuknąć się osobistym palcem – a najlepiej dziesięcioma – we własny czerep, dla pobudzenia niektórych, zanikających w nim procesów. Czy wiecznie tkwić będzie w mentalności kosyniera? Czy nie potrafi zrozumieć, że jest teraz zupełnie gdzieindziej, co innego robi, że inny jest kontekst, uwarunkowania, zmieniło  się wszystko, a On wciąż tkwi w ograniczonym prostokącie boiskowego prostactwa. Dokąd tak można? Czy nie czas na refleksję? Pora się ocknąć, zejść z tzw. murawy i usiąść na trybunie, najlepiej dolnej. I z tej perspektywy – widza –obserwować mecze. Może wtedy obudzi się Pana stępiała wrażliwość i dostrzeże Pan, ile chamstwa dzieje się na boisku, ze szkodą dla wizerunku i widowiska piłki oraz jej milionów kibiców i zwolenników.
I jeszcze przykład z 32 min meczu. Fragment rozmowy po faulu.
J.B. Delikatne było trącenie zawodnika Wisły („trącany" był Grzegorz Lech).
M.R. Delikatnie to się nie liczy.
J.B. Ha, ha, ha!
M.R. (rozbawiony, wesolutko) To musi być rysa, rana kłuta, szarpana, trochę krwi się sączyć z łydki, a tak to chyba nie: (to) pieszczoty.
Oczywiście, rozumiem, to taki żarcik. No, to się cieszmy!
Faul taktyczny niszczy piłkarskie widowisko i powinien być karany znacznie ostrzej, aby stał się mniej opłacalny, więc rzadziej stosowany. Komentator nie dostrzegający destrukcyjnych konsekwencji tych niesportowych, chamskich zagrań jest ignorantem, któremu powinno się zdjąć słuchawki, bo ślepy mentalnie relacjonować i oceniać nie powinien.
*
Mecz Ruch Chorzów–Polonia Bytom (0:2) to jedna z większych niespodzianek w naszej Ekstraklasie. Okoliczności w jakich padły bramki może nasuwać przypuszczenie, że nieregularnie opłacani piłkarze Ruchu przegrali celowo, rekompensując sobie brak poborów zyskiem z zakładów bukmacherskich. Czy jakieś stosowne komórki PZPN, albo inne  służby badają naszą „kopaną” na tę okoliczność?

* Czy jego sytuacja materialna jest tak trudna, że ten były reprezentacyjny piłkarz musi kompromitować się publiczną nieporadnością językową, gadaniem banałów i zwykłych głupstw? Jeśli tak, to chyba lepiej, żeby Canal+ wypłacał mu honorarium bez konieczności świadczenia pracy. Wydatek ten sam – ale  nie ucierpi przy tym wizerunek stacji i znanego niedawno sportowca.

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy