Najpierw muszę posypać głowę popiołem. Kiedyś moim kandydatem na to stanowisko był Maciej Skorża. Niestety, wygląda na to, że się omyliłem. Zadziwiająca nieporadność trenera Legii wskazuje, że albo nie bardzo wie czego od zawodników wymagać, albo nie potrafi swoich koncepcji od nich wyegzekwować. Gorzej, że także inni trenerzy młodego pokolenia – z różnych przyczyn – dołują. Rafał Ulatowski nie poradził sobie z Cracovią, Michał Probierz z Jagiellonią Białystok zanotował falstart w rundzie wiosennej (2 pkt na 15 możliwych), a Marcina Sasala* właśnie zwolniono z Korony Kielce. Zastanawiająca degrengolada. Niedługo będziemy hurtowo importować do Ekstraklasy także szkoleniowców.
Niestety, również trener Smuda notowań dobrych nie ma. Funkcja selekcjonera przerasta go wyraźnie. Dowodem choćby taktyka, koncepcja gry drużyny. Trener preferuje ustawienie 1-4-3-2-1, czyli tzw. choinkę. I próbuje dopasować do tego schematu zawodników. Na łamach prasy jeden z nich, podstawowy napastnik Lewandowski, powiedział wyraźnie, że powinno być odwrotnie – to system winien być dostosowany do umiejętności piłkarzy. Trudno o bardziej jednoznaczne wotum nieufności wobec trenera! Swoja drogą zauważyć warto, że owa „choinka” to jeden z najtrudniejszych sposobów gry, zarezerwowany tylko dla graczy wybitych. A takich w Polsce nie ma! Skąd więc ten księżycowy pomysł? Nasuwa się złośliwe przypuszczenie, że to czyjaś kwitnąca palma zaowocowała tą choinką.
Albo „oczywista oczywistość” – najważniejszy jest zespół. Z poczynań Smudy nie wynika klarownie, że to podstawowe kryterium jest konsekwentnie stosowane. Świadczy o tym odsunięcie od drużyny jej wieloletniego kapitana Michała Żewłakowa, zamknięcie drzwi do kadry bramkarzowi serii A Arturowi Borucowi (Fiorentina), brak powołań dla wyróżniającego się na polskich boiskach Patryka Małeckiego z Wisły Kraków. Ci mogący pomóc drużynie utalentowani piłkarze, to jednak zawodnicy niepokorni, mający własne zdanie, czasem trudni do prowadzenia – z nimi Smudzie więc nie po drodze. On preferuje raczej cnotę posłuszeństwa wobec jego osoby, niżeli troskę o dobro zespołu. Jeżeli dodać do tego notoryczne pomijanie Piotra Bożka, lewego obrońcy Trabzonsporu, walczącego o tytuł mistrza Turcji, czy brak zdecydowania, co do obsady środka obrony (np. utalentowany Sadlok mógł tu grać już od półtora roku) rysuje się smutny obraz nieporadności i braku profesjonalizmu – reprezentacji jak nie było tak nie ma!
Smuda nie potrafi także utrzymać właściwej atmosfery wokół reprezentacji. Zwłaszcza pojawiające się konflikty i „aferki” w ekipie są rozwiązywane, łagodnie mówiąc, nieprzemyślanie. Trener zamiast takie „obciachy” łagodzić a niektóre bagatelizować, wyostrza je, generując sobie i drużynie medialne kłopoty, co pogarsza jej wizerunek. Reasumując: Franciszek Smuda już udowodnił, że nie potrafi. Co gorsza: nadziei na poprawę nie daje żadnej!
Dlatego nominowanie Oresta Lenczyka (obecnie Śląsk Wrocław – do końca sezonu mógłby łączyć obie te funkcje) nie byłoby niebezpiecznym ryzykiem. Jest on, co prawda, trenerem starszego pokolenia, ale to może być tylko zaletą. Przykład José Louisa Aragonésa, który w wieku 70 lat poprowadził Hiszpanię do mistrzostwa Europy (2008) jest tu wymowny! (Z zachowaniem wszelkich proporcji, naturalnie). Zauważmy, że w roku 2012 Orest Leńczyk skończy 70 lat właśnie!
Warto także wskazać, że jego praca przez pierwszy rok układa się przeważnie wzorowo. Każdy bowiem prowadzony przez niego zespół czynił w tym okresie wyraźne postępy. Od kilkunastu meczy niepokonany Śląsk jest kolejnym tego dowodem!
Co do trenera młodego pokolenia (Skorża), przyznaję, „machnąłem się”. Zatem teraz lansuję doświadczonego – Oresta Leńczyka.
* W kilka godzi po opublikowaniu tego wpisu okazało się, że trener Sasal jednak zostaje. Życzę mu zatem sukcesów i w konsekwencji spokojnej pracy. Powodzenia!
* W kilka godzi po opublikowaniu tego wpisu okazało się, że trener Sasal jednak zostaje. Życzę mu zatem sukcesów i w konsekwencji spokojnej pracy. Powodzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz