piątek, 2 września 2011

Marek Rudziński, czyli werbalna biegunka

Trwają lekkoatletyczne w Korei. W Eurosporcie komentują je Marek Rudziński i Janusz Rozum. Rudziński jest chory od dawna – słychać to zwłaszcza, gdy relacjonuje konkurencje szybkościowe. Wylewa z siebie gejzery słów i zdań, czyniąc to wprost proporcjonalnie do szybkości biegnących. Teksty, które wydala z siebie często nie mają żadnego związku z tym, co widać na ekranie. Ale to nie ma dla niego najmniejszego znaczenia – chodzi o to żeby mówić: obficie i jak najprędzej. Taki jego swoisty syndrom verbum debile – już nieuleczalny. Rozum jest obok, rzadko tak blisko Rudzińskiego. Pan Janusz jest stonowany i rzeczowy. Sytuacji jednak nie ratuje. Tu konieczny jest pilot.
*
A alternatywa istnieje, bo imprezę relacjonuje także TVP. Tam spotkamy, co prawda, Przemysława Babiarza, który nie zna się na żadnej dyscyplinie sportu ale za to, ze zniewalającą słodyczą w głosie, może mówić o każdej. Poza tym komentuje z nim fachowiec niewątpliwy – były reprezentacyjny płotkarz Marek Jóźwik. Jednak ten weteran Jedynki nie wiedzieć czemu popadł w dziwną manierę Wystarczy, że polski zawodnik choćby tylko minimalnie się wyróżni, a już Jóźwik wydobywa z siebie histeryczny skowyt zachwytu. Otwierana po latach, zardzewiała i skrzypiąca furtka to śpiew lirycznego tenora w porównaniu ze zdartym, gulgocącym stwardniała flegmą falsetem wydzierającego się wówczas pana Marka. Po co Mu to? Trudno zgadnąć?
*
Jeżeli nie istnieją uwarunkowania o których nie wiem, to zauważyłem w skokach (w dal i trójskoku) od dawna już trwającą anomalię. W tych konkurencjach bowiem zawodnik musi odbić z belki o szerokości 20 cm. Jak w taki wąski pasek drewna nie wceluje i odbije się choćby o pół centymetra poza, to skok jest nieważny. A trafić wcale nie jest łatwo, bo przecież rozbieg liczy kilkadziesiąt metrów i wykonywany jest z maksymalną szybkością. Stąd wiele odbić z przed belki lub skoków przekroczonych, zwłaszcza na zawodach rangi światowej, gdzie np. chodzi o zakwalifikowanie się do szerokiego finału. Dlaczego – oprócz uzyskania najlepszej odległości – od zawodników wymaga się jeszcze by na rozbiegu poruszali się identycznej długości krokami? – bo tylko to gwarantuje trafienie w ową nieszczęsna belkę. A gdy nawet trafi się w jej środek to i tak uzyskany wynik jest pomniejszony o 10 cm, bo mierzy się odległość od początku belki. I to jest właśnie ten zupełnie niezrozumiały anachronizm. Bo przecież gdyby poszerzyć miejsce odbicia (np. do 40 cm) a długość skoku byłaby odległością między śladem na belce najbliższym piaskownicy i – po oddanym skoku – pierwszym pozostawionym przez zawodnika na piaskownicy znikłaby zmora skoków nieważnych! Podniósłby się poziom, uzyskiwano by lepsze wyniki z nowymi rekordami włącznie. Konkurencje te odżyłyby w sposób spektakularny! Chciałbym, żeby Janusza Rozuma, który jest lekkoatletycznym sędzią, zapytał o to Rudziński. Tylko musiałby najpierw na jedną chwilę zamilknąć a w drugiej pomyśleć. U tego pacjenta to jednak sekwencja nierealna!

Brak komentarzy:

Obserwatorzy

O mnie

Warszawa, Poland
Kibic sportowy