GW. 30.04.2010. Rafał Stec: Jaki ten Inter piękny.
A jak Autor definiuje kryteria tego piękna? Cytat: Porywają mnie indywidualne tricki (piłkarzy Barcelony), ale porywa mnie też współpraca grupowa synchronizująca ruchy piłkarzy (Interu), scalająca ich w wielonogą i wieloręką maszynerię. Najpierw w kwestii formalnej: jeśli grupa ludzi osiąga perfekcję maszyny w bieganiu bez piłki można to ewentualnie uznać za godną podziwu wyrafinowaną taktykę trenera, ale już sygnowanie tego pięknem jest mocno kontrowersyjne.
Teraz to, co ważniejsze – ów idealizowany przez red. Steca mechanizm skonstruowany został, by obezwładnić, sparaliżować, w konsekwencji uniemożliwić takie widowiskowe, ekspresyjne zagrania, jak: porywający popis indywidualny (drybling), ciągłość prowadzonej na pełnej szybkości akcji dwójkowej, czy zespołowej, imponujące parady bramkarzy, perfekcyjne strzały, zwieńczane efektownymi golami – słowem są konstrukcją niszczącą atrybuty futbolowego piękna. Natomiast cwane, wyrafinowane, bezwzględne unicestwianie w zarodku polotu, improwizacji i kreatywności jest, de facto, destrukcyjnym działaniem, zubażającym sportowe widowisko. Zabronić tego nie można, bo jest zgodne (na ogół) z przepisami, ale nobilitować takie zakusy estetycznym Everestem – wielce bałamutne.
Dalej Rafał Stec pisze: Porywa mnie współpraca z piłką pod stopami (Barcelona), porywa współpraca bez piłki (Inter). I nie istnieje sposób, by uznać jedno za lepsze od drugiego. Otóż istnieje. To jest Piłka nożna, a nie tylko Nożna. Nie należy więc czynić analogicznym biegania z piłką przy nodze z bieganiem bez piłki, czyli z gołymi nogami. To drugie jest w istocie przeszkadzaniem i nazywane bywa, zresztą słusznie, antyfutbolem. I jest, naturalnie, piłkarsko gorsze.
Zgadzam się z Autorem, że Inter cechowało …utrzymanie głów w stanie krańcowej koncentracji przez 90 minut, odwaga w szukaniu granic swoich fizycznych możliwości, a także pogarda dla bólu i to że (cytat uczestnika meczu Maicona z Interu): …koledzy pocili się na Nou Camp krwią.
Ale te „cechy wolicjonalne”, które urzekły tak bardzo Rafała Steca można zobaczyć w bardzo wielu walkach bokserskich. To tam odwaga, poświęcenie, dzielność, męstwo i uparta wola przetrwania będąca niekiedy swoistą samotorturą, bardziej zasługują na podziw i szacunek. A jak porównać ból piłkarzy Interu z fizycznym, niewyobrażalnym cierpieniem bitego, zakrwawionego wręcz maltretowanego niekiedy, a wciąż niezłomnie walczącego boksera? Jeśli więc uznamy, że heroizm walki i przetrwania jest pięknem, to bardziej na tę nazwę zasługuje wiele walk bokserskich. W porównaniu z nimi poczynania piłkarzy Interu były, używając nomenklatury Autora, nie tyle piękne, co zaledwie niebrzydkie.
Cytat końcowy: Mourinho i jego ludzie spłodzili w półfinałowym meczu arcydzieło. Jedno z tych arcydzieł, które nie rzucają na kolana całej planety, bo są zbyt wyrafinowane, by planecie chciało się to wyrafinowanie dostrzec. Jednym słowem Mourinho to piłkarski Picasso. A na takim geniuszu mogą poznać się już tylko koneserzy – nieliczni, wybrani, najwybitniejsi. Tacy, jak np. skromny dziennikarz sportowy Gazety Wyborczej, Rafał Stec.
A jak Autor definiuje kryteria tego piękna? Cytat: Porywają mnie indywidualne tricki (piłkarzy Barcelony), ale porywa mnie też współpraca grupowa synchronizująca ruchy piłkarzy (Interu), scalająca ich w wielonogą i wieloręką maszynerię. Najpierw w kwestii formalnej: jeśli grupa ludzi osiąga perfekcję maszyny w bieganiu bez piłki można to ewentualnie uznać za godną podziwu wyrafinowaną taktykę trenera, ale już sygnowanie tego pięknem jest mocno kontrowersyjne.
Teraz to, co ważniejsze – ów idealizowany przez red. Steca mechanizm skonstruowany został, by obezwładnić, sparaliżować, w konsekwencji uniemożliwić takie widowiskowe, ekspresyjne zagrania, jak: porywający popis indywidualny (drybling), ciągłość prowadzonej na pełnej szybkości akcji dwójkowej, czy zespołowej, imponujące parady bramkarzy, perfekcyjne strzały, zwieńczane efektownymi golami – słowem są konstrukcją niszczącą atrybuty futbolowego piękna. Natomiast cwane, wyrafinowane, bezwzględne unicestwianie w zarodku polotu, improwizacji i kreatywności jest, de facto, destrukcyjnym działaniem, zubażającym sportowe widowisko. Zabronić tego nie można, bo jest zgodne (na ogół) z przepisami, ale nobilitować takie zakusy estetycznym Everestem – wielce bałamutne.
Dalej Rafał Stec pisze: Porywa mnie współpraca z piłką pod stopami (Barcelona), porywa współpraca bez piłki (Inter). I nie istnieje sposób, by uznać jedno za lepsze od drugiego. Otóż istnieje. To jest Piłka nożna, a nie tylko Nożna. Nie należy więc czynić analogicznym biegania z piłką przy nodze z bieganiem bez piłki, czyli z gołymi nogami. To drugie jest w istocie przeszkadzaniem i nazywane bywa, zresztą słusznie, antyfutbolem. I jest, naturalnie, piłkarsko gorsze.
Zgadzam się z Autorem, że Inter cechowało …utrzymanie głów w stanie krańcowej koncentracji przez 90 minut, odwaga w szukaniu granic swoich fizycznych możliwości, a także pogarda dla bólu i to że (cytat uczestnika meczu Maicona z Interu): …koledzy pocili się na Nou Camp krwią.
Ale te „cechy wolicjonalne”, które urzekły tak bardzo Rafała Steca można zobaczyć w bardzo wielu walkach bokserskich. To tam odwaga, poświęcenie, dzielność, męstwo i uparta wola przetrwania będąca niekiedy swoistą samotorturą, bardziej zasługują na podziw i szacunek. A jak porównać ból piłkarzy Interu z fizycznym, niewyobrażalnym cierpieniem bitego, zakrwawionego wręcz maltretowanego niekiedy, a wciąż niezłomnie walczącego boksera? Jeśli więc uznamy, że heroizm walki i przetrwania jest pięknem, to bardziej na tę nazwę zasługuje wiele walk bokserskich. W porównaniu z nimi poczynania piłkarzy Interu były, używając nomenklatury Autora, nie tyle piękne, co zaledwie niebrzydkie.
Cytat końcowy: Mourinho i jego ludzie spłodzili w półfinałowym meczu arcydzieło. Jedno z tych arcydzieł, które nie rzucają na kolana całej planety, bo są zbyt wyrafinowane, by planecie chciało się to wyrafinowanie dostrzec. Jednym słowem Mourinho to piłkarski Picasso. A na takim geniuszu mogą poznać się już tylko koneserzy – nieliczni, wybrani, najwybitniejsi. Tacy, jak np. skromny dziennikarz sportowy Gazety Wyborczej, Rafał Stec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz