Blog ten poświęcony jest pracy telewizyjnych komentatorów sportowych. Postanowilem zacząc pisac o tej specjalności telewizyjnej, ponieważ uważam, że jest to zawód bardzo zaniedbany, nieskodyfikowany, nie dostrzega się żadnych reguł, które porządkowałyby tę profesję i nakładały określone obowiązki na ludzi się nią zajmujących. Stąd permanentne rozmijanie się komentarza z obrazem: widzimy jedno, słyszymy drugie. Czy możliwe jest oglądanie filmu Andrzeja Wajdy Wesele z dialogami z Ziemi Obiecanej? Prawie każda relacja sportowa w TV upewnia, że tak!
Od początku transmisji zaczyna zalewac telewidza potok zupełnie zbytecznych, w tym kontekście, wiadomości-śmieci: ciekawostek, statystyk, cytatów z konferencji prasowych. Sprawozdaca sprzedaje i kupuje piłkarzy, zwalnia trenerów, rozprawia o kontuzjowanych wielogłowych mięśniach (poszła mu dwójka, naciągnął trójkę, uraził czwórkę), uszkodzonych więzadłach, naderwanych ścięgnach, skręconych stawach skokowych. Sprzedażą takiej werbalnej makulatuy wyróżniają się szczególnie Rafał Nahorny, Leszek Orłowski, Edward Durda i Tomasz Smokowski z Cyfry+, Andrzej Janisz z Eurosportu, Bożydar Iwanow z Polsatu Sport).
Niektórych komentatorzy zachowują się jak piwosze siedzących w pubie, spoglądający od czasu do czasu na wiszący telewizor gdzie „leci” relacja z zawodów, i rozprawiających, o tym, co ślina na język przyniesie – jak to przy „browarku”. Tutaj wyróżnia się duet Grzegorz Milko-Tomasz Lipiński, Rafał Wolski-Maciej Terlecki i tercet (tak!) Jacek Laskowski-Grzegorz Mielcarski-Mirosław Szymkowiak z Cana+, Mateusz Borek-Roman Kołtoń z Polsatu Sport, Andrzej Janisz-Tomasz Kłos – Eurosport2).
Regułą jest także bezustanne wracanie do przeszłości, czasem nawet do tej z przed kilkudziesięciu lat! To są pracownicy nie kanałów sportowych a jakiegoś IPS-u (Instytutu Pamięci Sportowej). Czynią z relacji na żywo piłkarski magazyn. Mówią, mówią, mówią.
Oczywiste, że taka Niagara słów nie pomaga w oglądaniu widowiska sportowego a zdecydowanie PRZESZKADZA. Dla miłośnika danej dyscypliny sportu to autentyczny i, bardzo często, wieloletni już niestety dyskomfort. Bo pojawiająca się niespodziewanie, nieprzewidywalna i fascynująca często dramaturgia jest brutalnie niszczona. A np. wystarczy choć na chwilę popatrzeć na powtarzaną w zwolnionym tempie akcję, by ujrzeć autentyczne piękno i kunszt sportowy, więc kulminację dramaturgii właśnie! Wstrzymać oddech, ściszyć głos i spróbować to dostrzec. Bo niszcząc to bezmyślnym gadulstwem, relacjonujący staje się sportu ignorantem, a nie sportu miłośnikiem.
Powstaje pytanie: Dlaczego cała grupa sprawozdawców, ludzi doskonale przygotowanych do wykonywania tego zawodu (tak jest, doceniam rozległą sportową wiedzę wielu z nich!), zachowuje się jak grono fuszerów i ignorantów? Czy ktoś monitoruje ich pracę? Odnosi się wrażenie, że Oni nie mają szefów!
Jestem przekonany, że zawód sportowy komentator telewizyjny wymaga opracowania jasnych i przejrzystych reguł i kryteriów. Znakomitym zwykle realizacjom wizyjnym powinien towarzyszyc inteligentny i kompetentny komentator! Niestety, tak nie jest.
Zachęcam miłosników sportu do dyskusji na ten temat.
Voytec
PS. A to co prezentują Marek Rudziński (lekkoatletyka, skoki narciarskie – Eurosport) i (szczególnie!) Wojciech Michałowicz (NBA – Cana+) wymaga osobnego wpisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz